Hej!~ Właśnie skończyłem moje pierwsze opowiadanie. Wyszło mi trochę długie, więc podzieliłem je na dwie części. Bohaterzy to postacie całkowicie zmyślone. Podobnie jak i sytuacja. Od razu uprzedzę, że nie pisałem tego w oparciu o własnie doświadczenie ^.^ Zaraz dodam druga cześć n.n Miłego czytania. Hwaiting~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siedziałem
na łóżku, patrząc w białą ścianę. Czekanie mnie dobijało. Nagle weszła długo
wyczekiwana pielęgniarka.
- Możesz już
wyjść.
Porwałem
entuzjastycznie torbę z rzeczami i jak najszybciej wybiegłem ze szpitala.
Czułem wdzięczność do wolontariuszy, w końcu to oni mnie uratowali. Mimo to,
chciałem wrócić do domu. Przed budynkiem nikt na mnie nie czekał. Tak jak się
spodziewałem. Wsiadłem w tramwaj nr 179
i przejechałem przez większą część jeszcze śpiącego miasta. Z wielką torbą
dowlokłem się do drzwi naszego wieżowca. Starałem się wejść tak cicho jak to
tylko możliwe, żeby nie obudzić moich hyungów. Brakowało mi ich. Zwłaszcza tego
jednego. Soogyu. Otworzyłem drzwi i bez włączania światła rozebrałem się z
butów i kurtki. Na zewnątrz nie było zimno, ale lekarz kazał mi się nie
wyletnić. Przeszedłem przez kuchnie i zauważyłem talerzyk z kolorowymi
babeczkami i moim imieniem.
- Oni się normalnie
uroczy.
Uśmiechnąłem
się pod nosem i przeszedłem korytarzem do końca, żeby wejść do swojego pokoju.
Z pomieszczenia obok dobiegły mnie szepty Minhyuka i Juna.
- Biedny
Sumean, pewnie wróci zmęczony.
- No,
wymęczył się biedaczek. Ale nie ma pojęcia jak się cieszymy, że nic mu nie
jest. Ten wypadek był okropny. Jak to się w ogóle stało, że ten kierowca w
niego wjechał?
- Wiesz,
Soogyu opisywał to dość niewyraźnie, chyba nie chciał żebyśmy…
Przyśpieszyłem
kroku. Nie chciałem tego słychać. To była moja wina, nie miałem ochoty do tego
wracać. Otworzyłem drzwi do mojego pokoju i serce stanęło mi w piersi. Na moim
łóżko siedział Soogyu i trzymał coś w ręce. Poczułem, że nogi się pode mną
uginają, ale starałem się wyglądać męsko.
Soogyu wstał i ruszył w moja stronę.
- Sumean,
stęskniłem się.
Jego głos
zabrzmiał tak ciepło. Wręczył mi kartkę do rąk i szepnął do ucha.
- Wyśpij się,
zobaczymy się na śniadaniu.
Ciepły
oddech Soogyu na mojej szyi przyprawił mnie o dreszcze. Odsunąłem się od niego
na chwilę by spojrzeć na jego twarz. Wyglądał jak zawsze pięknie. Jego
orzechowe oczy wpatrywały się we mnie z rozmarzeniem. Wprawiło mnie to w
niemałe zakłopotanie. Widząc to, chłopak wyszedł i zostawił mnie samego na
środku pokoju. Rzuciłem się z rozczarowaniem na łóżko.
- Liczyłem chociaż
na małego buziaka, a tu nic. Chyba robie sobie zbyt dużo nadziei.
Spojrzałem
na kartkę, która wręczył mi Soogyu. Na kopercie narysowany był różowy balonik w
kształcie serduszka. Szeroko się uśmiechnąłem. W środku była kartka z napisem:
Mój Sumean. Ten tydzień
bez Ciebie był najgorszym okresem w moim życiu.
Nigdy tak bardzo się
nie denerwowałem.
Cieszę się, że już jesteś.
Twój
Soogyu
Wiedział jak
takie gierki na mnie działają. Dla niego byłem po prostu zwykłym młodszym
kolegą. Od zawsze się mną opiekował, ale nie wydaje mi się, żeby czuł do mnie
coś więcej. To by było zbyt piękne. Nie chciałem dłużej o tym myśleć,
przyprawiło mnie to o ból głowy. Chciałem już tylko zasnąć. Położyłem się na
boki z poduszka pod głową, która idealnie chłonęła łzy płynące mi z oczu.
Po przebudzeniu łeb bolał mnie
jeszcze bardziej. Mnóstwo myśli kłębiło mi się w głowie. A wszystkie na temat
jednego. Poszedłem do łazienki odrobinę się odświeżyć. W brzuchu burczało mi
niewyobrażalnie, w końcu to szpitalne jedzenie nie jest szczególnie
urozmaicone. W kuchni czekał na mnie po brzegi zastawiony stół. Wszystkie moje
ulubione potrawy. Mmmm, pycha! Podczas gdy ja się objadałem, pozostałych trzech
hyungów wpatrywało się we mnie. Najbardziej unikałem wzroku Soogyu, co najwyraźniej
wyczuł, ponieważ wstał od stołu i poszedł do swojego pokoju. Teraz jeszcze
mocniej poczułem na sobie wzrok pozostałych.
- No co?
Odezwałem
się z pełnymi ustami, przez co cześć pogryzionego już jedzenia wylądowała z
powrotem na talerzu.
-
Rozmawialiście wczoraj?
W głosie
Juna słychać było troskę.
- Bardzo się
o Ciebie martwił. Może to już czas, żeby mu o wszystkim powiedzieć?
- Nie. Nie
będziemy o tym rozmawiać.
Nie chciałem
mu tego mówić. Wstydziłem się swoich uczyć.
- No
przestań, mały. Chcemy Ci przecież pomóc. Znasz nasze zdanie na ten temat. Soogyu
za bardzo na Tobie zależy, żeby Cię stracić.
Po tych
słowach Jun i Minhyuk wstali i poszli do siebie przygotować się na zajęcia. Ja
nie mogłem przełknąć nic więcej. Coś we mnie pękło. Ciągła bliskość Soogyu,
jego uśmiechnięta twarz, jego miękkie, brązowe włosy… doprowadzał mnie do
szaleństwa. Nie mogłem dłużej wysiedzieć na miejscu. Odwróciłem głowę w stronę
pokoju Soogyu i zauważyłem chłopaka, zmierzającego do łazienki. Chwilę później
usłyszałem szum wody i trzask zamykanej kabiny prysznicowej. Tak bardzo
stęskniłem się za Soogyu, że nie mogłem się powstrzymać. Na plecach podszedłem
pod drzwi łazienki i lekko uchyliłem
drzwi. Soogyu stał tyłem do mnie. Woda spływała mu po ramionach, które teraz
wydawały mi się nawet bardziej umięśnione niż dawniej. Para wodna osadzała się na
lustrze i unosiła po całym pomieszczeniu, sprawiając, że powietrze stawało się
coraz cięższe. Chyba naprawdę trochę przypakował. Jego uda podkreślały kształt
pięknie umięśnionych pośladków. Nie mogłem oderwać od niego wzroku, na chwilę
przestałem nawet oddychać. W jednej chwili poczułem rękę na moich ustach. Ktoś
pociągnął mnie gwałtownie do siebie. Spojrzałem mu w oczy. Takie obrotu sprawy się
nie spodziewałem.
Ktoś ewidentnie pociągnął mnie
do tyłu, odciągając od drzwi.
-Co ty
wyprawiasz ?! Tego już chyba za wiele, młody! Albo mu to powiesz, albo daj
sobie spokój i nie zniżaj się do takich zagrywek!
Minhyuk był
naprawdę wściekły. A ja już nie mogłem wytrzymać. Zacząłem płakać.
- Sumean,
przepraszam. Nie chciałem krzyczeć. Już nie płacz.
Przytulił
mnie mocno do siebie.
- Powiedz mu
wszystko. Nie możesz się tak dłużej męczyć.
Pocałował
mnie w czoło i wyszedł z domu.
Nie mogło
tak dłużej być, coś z tym zrobię. Słowa
Minhyuka mnie pokrzepiły. W tym momencie Soogyu wyszedł z łazienki. Speszony
chwyciłem swoją torbę i wybiegłem na zajęcia. Soogyu został w domu, musiał
jeszcze się ubrać i przygotować do zajęć. Szedłem szybkim tempem, ale po drodze
zdążyłem się zatrzymać by kupić mój ulubiony jogurt. Podczas zajęć w studio
usilnie próbowałem unikać Soogyu. Całkiem nieźle mi szło. Nie wyobrażałem
sobie, co mógłbym mu powiedzieć, gdyby mnie spytał, co robiłem pod drzwiami
łazienki. Nie umiałem kłamać. I nie chciałem go okłamywać. Zaraz po zajęciach
wróciłem do domu, żeby nikt nie mógł mnie zaczepić. Nie miałem ochoty z nikim
rozmawiać.
W domu panowała idealna cisza.
Siedziałem na łóżku i rozmyślałem o tym, co zrobiłem dziś rano. Tragedia.
Mogłem się powstrzymać i go nie podglądać. To było zbyt dziecinne. Nagle
usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. O tej porze nie powinno jeszcze być nikogo w
domu. Słyszałem kroki i wiedziałem, że ktoś idzie do mojego pokoju. Drzwi się otworzyły,
a ja ujrzałem twarz Soogyu, na której malował się szarmancki uśmiech. Podszedł
bliżej łóżka i jednym ruchem zdjął swój podkoszulek. Wpatrywałem się w niego z
otwartymi ustami i nie byłem w stanie powiedzieć nawet słowa.
- Jeśli
chciałeś mnie zobaczyć bez ubrań, nie musiałeś mnie podglądać, wystarczyło
poprosić
*.* mwahhaha końcówka mi się podobała najbardziej w tej części xD *zboczony mózg yaoistki i tworzenie scenariuszy w głowie* xD + jest pare błędów ;d np. {plecach - palcach], ale czyta się wyśmienicie :D Załatw sobie bete, bo wszystkiego nie wyczaisz w tekście czasem i wiem jak ja mam xD
OdpowiedzUsuńDziękuje~! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że komuś się podobało ^^
OdpowiedzUsuńJuż to lubię,a wręcz kocham! *W*
OdpowiedzUsuńTa scena kiedy podglądał go była taka mraśna,myślałam,że będzie inaczej *wyobraźnia yaoistki zaczęła działać* >w< Ale w sumie chyba lepiej,że się tak nie stało,jest ciekawiej. *w*