Wszystkie matury już za mną, mam nadzieję, że uda mi się wrócić do pisania.
W sumie to dziś mijają dwa lata od założenia bloga. Dziękuję Wam za wszystko. Kocham Was.
Wielkie przeprosiny dla Yuno, za to, że jestem takim dupkiem.
Miłego czytania.
Hwaiting~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Powiem
wprost. Słyszałem, że zostałeś pobity za szkołą.
Spojrzał
znacząco na mój temblak, a ręka sama mi drgnęła.
- Zdaje mi się,
że znasz szkolny regulamin. Każda bójka musi być zgłaszana, inaczej ofiara
zyskuje status współsprawcy.
Od 7 minut twarz
dyrektora nie zmieniła wyrazu. Ten mężczyzna był przerażający.
- Więc słucham,
co masz mi do powiedzenia?
Na dużym
drewnianym biurku ułożył splecione dłonie i patrzył na mnie, czekając na
odpowiedź. Krzesło robiło się coraz
mniej wygodne. Przez wpół zasłonięte żaluzje gdzieniegdzie wpadały smugi
światła, oświetlające zdobyte przez
szkołę puchary i przycisk do papieru w kształcie lecącego orła.
Odchrząknąłem i
odezwałem się powolnie.
- Nie było
żadnej bójki.
- Żartujesz
sobie ze mnie?
Mężczyzna
wstał, wyszedł zza biurka i wskazał palcem na temblak.
- Potknąłem
się.
Odpowiedziałem,
nie patrząc mu w oczy. Nie miałem pojęcia do czego zmierza nasza rozmowa.
- Mhm,
rozumiem. W takim razie wytłumacz mi nagranie ze szkolnego monitoringu, na
którym widać jak walczysz z dwoma chłopakami.
Musiałem
odwrócić twarz, by nie widział wypieków powstałych od jego palącego wzroku.
Chodził wokół zajmowanego przeze mnie krzesła, a ja czułem się jak na
policyjnym przesłuchaniu.
- Z kim się
biłeś?
- Nie wiem.
Oparł się o
biurko i potarł dość mocno oczy. Nachylił się w moim kierunku, a ja wciskałem
się w krzesło tak mocno, że jeszcze chwila i zostałbym w nim na zawsze.
- Posłuchaj,
Junhong. To nie są żarty.
- Ja nie wiem
kto to był.
Wlepiłem wzrok
podłogę. Dyrektor opadł ciężko na własny fotel i westchnął.
- Wracaj na
lekcję.
Wstałem jak
poparzony i wręcz rzuciłem się do drzwi, chcąc jak najszybciej opuścić gabinet.
- Będę Cię miał
na oku.
Ostatnie zdanie
usłyszałem będąc już w progu. W drodze do klasy zatrzymałem się kilka razy przy
ścianie i starałem się uspokoić swoje drżące ciało.
***
Siedziałem na
ledwo zamykającej się walizce. Ciepła łza spływała mi po piekącym policzku.
Dosunąłem mocno zamek do końca i wstałem , zerkając na pokój. W tym momencie
uchyliły się drzwi i ujrzałem głowę matki. Spojrzałem na nią bez emocji i zacząłem
zgarniać pozostałe rzeczy do spakowania.
- Junhong...
Głos jej drżał.
- Tata na pewno nie chciał Cię uderzyć...
Stanąłem bez ruchu. Nienawidzę go.
- Zaraz wychodzę.
- Junhong...
Głos jej drżał.
- Tata na pewno nie chciał Cię uderzyć...
Stanąłem bez ruchu. Nienawidzę go.
- Zaraz wychodzę.
- Hongie…
Wyszedłem z
pokoju i ciągnąłem za sobą walizkę po schodach, robiąc mnóstwo hałasu. Teraz
wolałbym być w każdym innym miejscu, nawet u Chandu, byle nie w tym domu.
Ojciec siedział w kuchni, kiedy mnie zauważył zerwał się na równe nogi, ale
ominąłem go bez słowa. Ubranie się nie zabrało mi dużo czasu, a kiedy
wyszedłem, on znów usiadł. Nawet nie miał odwagi przeprosić. Co z niego za
ojciec. A matka jak zwykle nie miała na niego żadnego wpływu. Gdyby chociaż
spróbowała go zatrzymać…Chłodny wiatr sprawiał, że mokre policzki dawały o
sobie znać jeszcze mocniej. Szedłem wzdłuż ulicy, która była dość pusta jak na
piątkowe popołudnie. Walizka tłukła się głośniej niż zwykle, wydaje mi się, że
była także cięższa, choć nie spakowałem więcej niż kilka podkoszulków i kosmetyczkę. Zacząłem się zastanawiać czy rzeczywiście
chcę iść do Chandu. Stanę przed nim i co powiem? Cześć? Przygarnij mnie? A
może: Wybaczam Ci wszystko, mogę tu zamieszkać? To śmieszne. Poza tym Chandu na
pewno nie ma ochoty ze mną rozmawiać. Zatrzymałem się na równi z błyszczącym
budynkiem po drugiej stronie ulicy, gdzie mieszkał Park. Nie mam dużego wyboru. Chyba zostałem
zmuszony do schowania własnej dumy gdzieś głęboko. Przeszedłem na drugą stronę,
wziąłem kilka głębszych oddechów i wszedłem do zapełnionej ludźmi kawiarni.
Sympatyczny dzwoneczek oznajmiający otwarcie drzwi zwrócił uwagę stojącego za
ladą Yongnama, który od razu się uśmiechnął.
- Junhong!
Pomachał do
mnie energicznie, a jego wyraz twarzy zachęcił mnie do rozmowy. Dobrze w końcu
widzieć kogoś tak uśmiechniętego.
-Hej, coś się
stało? Już się bałem, że całkiem…ej, co Ci jest w policzek?
Radosny głos
chłopka nagle zmienił się o 180 stopni. Zasłoniłem wyraźnie zaczerwienioną
połowę twarz, która wciąż bardzo mnie piekła.
- A to..to
nic.
Uśmiechnąłem
się szybko, aby odwrócić uwagę chłopaka.
- No a co u
Ciebie?
Powiedziałem,
siadając bokiem przy barze, zdrowym policzkiem w stronę Hana. Brunet wrócił na
miejsce pracy i zaczął zajmować się swoimi obowiązkami, nie spuszczając ze mnie
oka.
- Tak sobie
spacerujesz z walizką?
- Hm? Jaką..
A, wstałem z
krzesła i przyciągnąłem do siebie pozostawioną wcześniej na środku kawiarni
walizkę.
-
Zapomniałem. Muszę zostać u Chandu przez kilka dni…
- Ugh?
Yongnam w
sekundzie przestał zajmować się czymkolwiek. Jego okrągłe oczy patrzyły na mnie
jakby chciały przeczytać coś wewnątrz mnie.
- Cz-cze..
-O, Junhong,
dobrze, że tu jesteś, właśnie miałem po Ciebie jechać.
Pan Park
zszedł po schodach i stanął obok mnie, chwytając za moją walizkę.
- Chodź, masz
gotowy pokój.
Ukłoniłem się
grzecznie i spojrzałem na zdezorientowanego Yongnama.
- To nie tak
jak myślisz.
Uśmiechnąłem się
i poszedłem za tatą Chandu po schodach, zostawiając na dole bruneta z otwartą
buzią. Chłopak tak bardzo nie chce się ze mną widzieć, że aż wysłał tatę, żeby
po mnie pojechał? No ładnie. A ja mam tu spędzić tydzień. Podziękowałem za pomoc z bagażem i
zostałem sam w pokoju gościnnym. Był urządzony przytulnie, bladozielone ściany
dobrze współgrały z meblami zrobionymi z drewna
w ciepłym odcieniu. Puste półki same prosiły się o zapełnienie ich moimi
rzeczami, jednak nie byłem w humorze do oglądania wszystkich swoich gratów i
porządkowania ich w szafie. Siedziałem w pustym pokoju, aż coś wewnątrz mnie
podpowiedziało, żebym poszedł sprawdzić czy Chandu nie wrócił już do swojego
pokoju. Miałem ochotę go zobaczyć, a że po domu poruszałem się dość swobodnie,
nie stanowiło to dla mnie problemu. Przeszedłem przez korytarz, czując się jak
szpieg, a przecież nie robiłem nic złego. Kiedy uchyliłem drzwi do pokoju
chłopaka, zastałem jedynie pozostawiony na biurku wibrujący telefon. Z
przyzwyczajenia podszedłem bliżej. Na ekranie wyświetlał się numer i całkiem
znane mi nazwisko: Han. W jednej chwili poczułem chęć odebrania telefonu i
sprawdzenia, w jakim celu brunet siedzący piętro niżej może dzwonić do Chandu,
jednak powstrzymałem się i pozwoliłem poczcie głosowej na przerwanie
oczekiwanego połączenia. Usiadłem na łóżku Chandu i przez chwilę myślałem. Kusiło mnie by sprawdzić, czy Chandu ma może
jakieś wcześniejsze połączenia lub wiadomości od Yongnama. To mogłoby mnie
oświecić, dlaczego miałem trzymać się od bruneta z daleka. W momencie kiedy
próbowałem znaleźć usprawiedliwienie dla grzebania w telefonie Chandu,
urządzenie ponownie zawibrowało, tym razem z powodu otrzymanej wiadomości.
Nadawcą był również Han, a skoro trzymałem już ten telefon w dłoni, pokusa była
zbyt duża.
‘Junhong będzie u Ciebie mieszkać? Jak Ty sobie z tym
poradzisz? J’
Może nie
powinienem tego czytać. Ta wiadomość nie wiele mi rozjaśniła, wręcz przeciwnie.
Jak Chandu ma sobie z tym radzić? W sensie, że co? Poirytowany porzuciłem plany
dalszego sprawdzania jego telefonu i zamierzałem wrócić do przygotowanego dla
mnie pokoju. Otworzyłem drzwi i na korytarzu zaraz przede mną stanął zaskoczony
Chandu.
- Co robiłeś
w moim pokoju?
Nie znoszę
takich niewyjaśnionych sytuacji, ale przecież nie mogę się przyznać, że
czytałem jego sms.
- Szukałem
Cię, Twój tata zaprowadził mnie do…
- Coś Ci się
stało w twarz?
Opuchlizna
wciąż nie schodziła, a Chandu sprawiał wrażenie jakby kompletnie nie słuchał
tego, co do niego mówię.
- Nie, to
nic. Pójdę już.
Nie
wiedziałem, co robić, więc uśmiechnąłem się lekko i miałem nadzieję, że uda mi
się jakoś spokojnie odejść, żeby przemyśleć, co powiem mojemu chłopakowi.
- Poczekaj
chwilkę. Czemu trzymasz w ręce mój telefon?
Przez moment
głos Chandu zabrzmiał dziwnie. Mimowolnie spojrzałem na swoją rękę, w której
rzeczywiście wciąż znajdował się telefon chłopaka. Brawo, Junhong, nawet tak
prosta misja szpiegowska Cię przerasta – pomyślałem sobie.
- A, to.
Telefon zaczął dzwonić, więc wziąłem go, żeby Ci zanieść.
- Przecież
nie wiedziałeś, gdzie jestem.
Też prawda.
- Miałem
przeczucie.
- Kobieca
intuicja?
- Haha,
zabawne.
Chandu
uśmiechnął się raczej naturalnie, znaczy, że nie doszukiwał się w moim
zachowaniu niczego złego. Kamień spadł
mi z serca. To chyba czas, żeby przeprowadzić szczerą rozmowę. Oddałem
chłopakowi jego własność, a on tylko odwrócił wzrok i wszedł do swojego pokoju,
chcąc zakończyć rozmowę.
-Chandu?
Spytałem
zanim drzwi trzasnęły mi przed nosem.
- Możemy
porozmawiać o Yongnamie? Nie chcę, żeby nasza relacja ucierpiała na jego
pojawieniu się.
Park starał
się udawać zaskoczonego, ale obaj spodziewaliśmy się tej rozmowy. W końcu mamy
razem mieszkać przez tydzień.
- Nie ma o
czym mówić. To po prostu nie jest towarzystwo dla Ciebie.
- Zawsze to
powtarzasz.
- Zaufaj mi.
Pff, jeśli tak ma wyglądać
ta rozmowa to ja nie mam na nią ochoty. W jednej chwili z dolnego piętra
dobiegł do nas specyficzny dźwięk i jęk Yongnama. Spojrzeliśmy na siebie i obaj
zbiegliśmy schodami do kawiarni, gdzie półprzytomny Han leżał na ladzie,
rozlewając wokół świeżą krew. Sprzed budynku odjechał czarny samochód, który
dziwnie kojarzył mi się z dniem, w którym też zostałem pobity.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję, że jesteście.
Hwaiting~