piątek, 14 lutego 2014

Walentynkowy Taoris ^^

O matko, dwa posty w jednym miesiącu o.o co sie ze mną dzieje xD
Z okazji Walentynek życzę Wam wszystkiego najlepszego, dużo tej prawdziwej miłości i gorących kochanków ^^
Sam średnio gram w kosza, więc Tao... no xD
Miłego czytania :) Take care ~



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Dwa kroki, wybicie i rzut. Aś, czemu pomimo tylu prób nie idzie mi to tak dobrze jak innym? Już od kilku godzin trenowaliśmy koszykówkę, a ja wciąż psułem każdą podaną do mnie piłkę. Pozostała jedenastka naprawdę starała się mnie wspierać, ale bądźmy szczerzy, koszykówka to nie mój sport. Na moje nieszczęście, jestem uparty. Postanowiłem sobie, że nauczę się grać. Albo przynajmniej, że nie będę za każdym razem gubił piłki. Ustawiłem się do rzutu, jednak nie dorzuciłem nawet do obręczy.
- Tao, czekaj, pomogę Ci.
Sehun podbiegł do mnie i zaoferował swoją pomoc, widząc jak się mecze. Stanął tuż za mną i dotknął swoją klatką piersiową moich pleców. Wydaje mi się, że wywołało to na jego twarzy uśmiech. Uniosłem piłkę do góry, a Sehun położył swoje dłonie na moich.
- Musisz trzymać ją pewniej, nie bój się.
Młodszy silniej zacisnął palce wokół moich. Nie wiem, co próbował tym osiągnąć.
- Może lepiej ja mu to pokaże.
Ktoś wysoki wyrwał mi piłkę z ręki, a Sehun momentalnie się ode mnie odkleił. Kris machnął na znak, że może już sobie iść, a najmłodszy odszedł niepocieszony. Teraz Kris stanął za mną, dopasowując się idealnie do mojego ciała. Uśmiechnąłem się. Nic nie może się równać z dotykiem mojego gege. Jego ramiona otulały mnie rozkosznie, przez co kompletnie zapomniałem, że jesteśmy na treningu.
- Tęskniłem za tym. 
Wyszeptałem, a Wu Fan oparł brodę na moim ramieniu i dmuchnął mi delikatnie ciepłym powietrzem w szyje.
- Ja też, nadrobimy wszystko w dormie.
Obaj się uśmiechnęliśmy, a Kris uroczo złożył pocałunek na moim uchu. Razem trzymając ręce na piłce, udało nam się nawet trafić do kosza. Wiedziałem. Kiedy jestem z moim Krisem, wszystko jest możliwe. Kris odwrócił mnie do siebie.
- Potrenuj jeszcze.
Przybiliśmy sobie piątki, a Kris z uśmiechem poszedł w stronę szatni.
- Tao, zbieramy się, idziesz?
Luhan krzyknął do mnie. Zza jego pleców wychylał się Sehun i podejrzanie na mnie patrzył.
- Poćwiczę jeszcze, idźcie, zaraz do was dołączę. 
Pozostali członkowie wyszli z hali, zostawiając mnie samego. Uparłem się już, że nauczę się grać, więc tak zrobię. Przebiegłem kilka metrów kozłując i zatrzymałem się do rzutu. Pudło. Kurwa. Spróbowałem jeszcze raz.  I jeszcze raz.  Nie znoszę tego uczucia, kiedy bardzo chce coś zrobić, a mi nie wychodzi.
- Dobra, ostatni raz.
Wziąłem rozbieg i niezdarnie rzuciłem piłkę przed siebie. Przynajmniej dotknęła obręczy. Zły na siebie, zostawiłem piłkę na podłodze i poszedłem do szatni. Na ławce położyłem dopiero co zdjęty podkoszulek, z torby wyciągnąłem ręcznik i żel pod prysznic. Eh, chce zmyć z siebie złość. Głupia koszykówka. W pomieszczeniu obok znajdowało się kilkanaście pryszniców, oddzielonych od siebie cienką dyktą. Kilka z nich było zajęte, więc znalazłem jeden, który wydawał się pusty i otworzyłem drzwi.
- Boże, przepraszam, nie chc...
Czy ja muszę mieć takie szczęście? Kabina do której chciałem wejść oczywiście była zajęta.
- Czekaj, zostań.
Znajomy mi głos zatrzymał mnie w bezruchu. Już miałem zamknąć te drzwi, ale wróciłem się na polecenie mężczyzny i dopiero teraz mu się przyjrzałem. Kris stał nagi pod słuchawką prysznica, a spływająca po nim woda sprawiała, że jego ciało nabierało połysku.
- Co Ty tu jeszcze robisz?
Poczułem się pewniej i wszedłem do kabiny, zamykając ją od środka.
- Czekałem na Ciebie. Nie szło Ci najlepiej, chcę Ci choć trochę poprawić humor.
Kris zrobił krok w moją stronę i położył dłoń na moim nagim ramieniu. Wilgotne włosy delikatnie opadały mu na oczy, ale wciąż mogłem dostrzec w nich ten blask.  
- Kris, jestem zmęczony, spocony i zły. Mieliśmy nadrobić to dormie, pamiętasz?
Spojrzałem jeszcze raz na ciało chłopaka. Eh, czemu musi być taki idealny? Jego mięśnie, skóra, wszystko. Jestem zmęczony, nie mam teraz ochoty na zabawę. Chciałem to sobie wmówić. Oblewająca jego ciało woda wcale mi nie pomagała. Każda kropelka wydawała się być malutkim diamencikiem zdobiącym jego roznegliżowane ciało. Chrzanić zmęczenie. Nie można oprzeć się komuś tak perfekcyjnemu.
- To jak będzie?
Kris znalazł się jeszcze bliżej, przesuwając rękę z mojego ramienia na szyję.
- Chodź do mnie, mały.
Obaj się uśmiechnęliśmy i zatopiliśmy się w namiętnym pocałunku. Kris nie postępował ze mną delikatnie, ale przecież nie robiliśmy tego pierwszy raz. Przycisnął mnie mocno do siebie, żeby sięgnąć głębiej mojego gardła. Jęczałem z przyjemności, a Kris spuścił ręce i zaczął ściągać moje spodenki.
Zanim sam by to zrobił minęłaby wieczność, więc pomogłem, samemu ściągając dolne części garderoby. Byłem już wystarczając podniecony, Kris też. Gładziłem rękami po jego plecach, delikatnie go drapiąc, uwielbia to.
- Teraz przynajmniej nie musisz brać prysznica sam.
Kris wyszeptał, a ja przewróciłem oczami słysząc tą głupią uwagę. Pocałowałem go kilka razy w szyję, a moje usta zostawiły za sobą pulsujące ślady. Ciepła woda dopieszczał nasze i tak już rozgrzane ciała, co czyniło tą chwilę jeszcze przyjemniejszą. Zupełnie ignorowaliśmy fakt, że nie byliśmy tam sami. Co nas to obchodzi. Mi by nie przeszkadzały jęki z kabiny obok. Starszy wziął do ręki mojego penisa i zaczął powoli go stymulować. Ociągałem się chwilę ze zrobieniem tego samego, ale rosnąca męskość Wu Fana wyraźnie się o to dopominała. Kilka razy przejechałem palcami po jego udach, aż w końcu moja ręka sięgnęła tam, gdzie powinna. Po kilku chwilach igraszek Kris odwrócił mnie tyłem do siebie i przyparł mnie do ściany. Zimne płytki, których dotknąłem, tworzyły kontrast z nagrzanym ciałem chłopaka stojącego tuż za mną. Bez zbędnych zabaw Kris wszedł w mnie głęboko, a wydałem z siebie donośny dźwięk zadowolenia. Zapewne wzbudziłem tym ciekawość osób myjących się w kabinach obok. Można by pomyśleć, że to sex jak każdy. Jednak kiedy robiliśmy to z Wu Fanem, każda noc była inna i wyjątkowa. To nie był tylko sex. Nie da się opisać tego, co wtedy czuliśmy. To takie…magiczne. Kris wypełniał mnie dostatecznie, pocierając mocno o zaciskające się na nim mięśnie. Wciąż dotykał mojego penisa, więc w miarę szybko doszedłem w jego dłonie. Tempo naszych ruchów przyspieszało z każdą minutą. Kris doświadczył orgazmu zaraz po mnie, opierając się mocnej o ścianę. Dyszeliśmy ciężko, a unosząca się wszędzie para utrudniała oddychanie.
- Co, jeszcze raz?
Kris wysapał łapiąc oddech, a ja kiwnąłem głową, uśmiechając się pod nosem.

- T-tak. W końcu są Walentynki.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziekuję za czytanie. 
Kocham Was. 
Hwaiting ~ 


7 komentarzy:

  1. Kawaii^^Jak zwykle świetne opowiadanie :D
    Jestem zła na siebie, że nie zajrzałam później jeszcze raz na twojego bloga... Czy u ciebie też pada deszcz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponownie dziękuję :) nie bądź zła, nie mogłas spodziewać się kolejnego opowiadania :D sam się nie spodziewałem.
      Dziś cały dzień świeciło słońce :)

      Usuń
  2. a ja chciałabym napisać wszystko co sądzę o tym blogu, ale znając życie, połowy rzeczy zapomnę. bardzo mi się podoba. tak, bardzo. zwłaszcza że piszesz o Taorisie, a Taorisa kocham. i na dodatek... piszesz tak pięknie, że czasami robi mi się tak ciepło na serduszku kiedy jest coś miłego, uśmiech od razu pojawia mi się na twarzy, płaczę kiedy dzieje się coś smutnego, i śmieję się z tych wszystkich śmiesznych tekstów... chyba za bardzo przeżywam. ah, tyle emocji. .. ale trzeba przyznać, że blog jest idealny. i trzeba przyznać, że piszesz świetnie. kocham moją wyobraźnię, bo kiedy zamykam oczy, mogę to wszystko sobie wyobrazić. i to też jest fajne :) pomijając talent do pisania, wygląd bloga też mi się bardzo podoba, mim tego, że jest taki zwykły. ale to chyba sprawia że jest taki wyjątkowy. życzę dużo weny, żebyś dalej pisał tak wspaniale, i powodzenia też życzę. i oświadczam, że zostałam fanką Twoich opowiadań :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. matko, dziękuję T^T to takie miłe, kiedy ludziom serio podobają się moje prace :) bardzo dziękuję :>

      Usuń
  3. Aw aw aw. TAORIS ! Kochan ten paring. I to jedt fajne tylko sa krotko napisane. :) nie mozna za bardzo wywnioskowac czy masz duzy czy mniejszy talent,ale umiesz pisac. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ah... co powinnam napisać.... Hmm... 1. Fanfic super! Jak go czytałam to uśmiechałam się jak głupi do sera. Taoris to mój ulubiony paring, więc dzięki wielkie za ff z nim, bo jakoś ogólnie mało jest takich. 2. Co prawda mam kilka zastrzeżeń, ale to drobnostki ;) 3. *-* Na pewno przeczytam wszystko co jest na twoim blogu! Weny życzę! Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  5. 38 years old Project Manager Salmon Klejin, hailing from Dolbeau-Mistassini enjoys watching movies like Where Danger Lives and Dance. Took a trip to Kasbah of Algiers and drives a LeMans. kliknij ten

    OdpowiedzUsuń