Mam dla was opowiadanie ( tak, specjalnie dla was <3 ), więc liczę na pozytywne odczucia :) Będzie miało kilka części, sam nie wiem do końca ile. Jestem jeszcze w trakcie tworzenia ;p
Jutro jest 14 lutego? <3 Jesteście zakochani, prawda? Mam nadzieję, że spędzicie ten dzień z kimś wyjątkowym. Ja na pewno. ( ChaeWon? ^^ )
Miłego czytania. Take care ~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zależy mi na nim. Cholernie mi zależy. Nie wiem jak
to możliwe, że ciągle nam się nie udaje. Zawsze musi być coś, co przeszkadza.
To robi się irytujące. W całej naszej miłosnej układance znajduje się jeden
wadliwy element, którego nie potrafimy znaleźć. A sprawdzanie wszystkich po
kolei jest czasochłonne. Czasem mam wątpliwości, czy powinniśmy być razem. Już
tyle razy się schodziliśmy i rozstawaliśmy. Nie wiem, czy powinniśmy wciąż
próbować. Prawda, kocham go, ale za każdym razem niszczy się cząstka nas.
A jedyną rzeczą na świecie, której bym nie przeżył,
jest utrata właśnie jego.
Dlaczego poranne słońce musi być takie jasne?
Promienie wpadające przez okno molestowały moje oczy, nie dając mi możliwości
pospania chwili dłużej. Wiedząc, że nic z tego nie będzie, powoli wstałem i
przeciągnąłem się. Nienawidziłem wstawać tak wcześnie. Ledwo widząc cokolwiek,
doszedłem do łazienki. Po tylu latach wczesnego wstawania do szkoły odkryłem,
że każdego ranka moim najlepszym przyjacielem jest zimna woda. I pasta do zębów.
Przeczesałem kilka razy włosy samymi palcami i przypiąłem z boku spinką kilka
kosmyków, które nie chciały współpracować. Spojrzałem na zegarek. Jeszcze 10
minut. Umyłem szybko zęby, wymyślając sobie od razu, co dziś ubiorę. Z powodu
braku czasu poszedłem na łatwiznę i zdecydowałem się na moją ulubioną marynarkę
w odcieniach ciemnego fioletu i szare dżinsy. Wrzuciłem do torby kilka zeszytów
i spojrzałem na telefon. 1
nieprzeczytana wiadomość.
‘Hongie, pamiętasz coś
z wczoraj? Było super :D ‘
Ahh. Pamiętam wszystko. Może miałem tendencję do upijania się w
niedzielne wieczory, ale robiłem to z moim chłopakiem, więc w porządku. Były to
te momenty, które naprawdę warto zapamiętać i gdzieś zapisać. Albo przynajmniej
zapamiętać. Nie myśląc dłużej o wczorajszym wieczorze, zostawiłem w pokoju
bałagan i zbiegłem na dół. Zegarki wskazywały 6.58. Ubrałem jesienny płaszcz i
wyszedłem z domu. Nie zdziwiło mnie to, że Chandu czekał już przy mojej bramce.
On zawsze był gotowy przed mną. ZAWSZE. (uwaga: podtekst erotyczny). Znów nie
ubrał szalika. A później to ja będę wysłuchiwał narzekań, jak to boli go
gardło.
- Zawsze zmuszasz mnie do czekania.
- Sam przychodzisz za wcześnie.
Wymieniliśmy uśmiechy i pocałowaliśmy się ciepło. Kilka przechodzących
obok osób obrzuciło nas szaleńczymi spojrzeniami. Przyzwyczaiłem się już. Nasze
społeczeństwo nie jest jeszcze przyzwyczajone do innych orientacji. Codziennie
ludzie się na nas gapią, krzywią, ale można to przeżyć. Zwykle staramy się to
ignorować. Najgorzej jest, kiedy ludzie są wrogo nastawieni. Obojętni są
jeszcze do zniesia, bo po prostu ich nie obchodzimy. A tacy źli potrafią nieźle
uprzykrzyć nam życie. To uczucie, kiedy ludzie na ulicy za Tobą krzyczą: ‘Co
wy, kurwa, pedały?’. Ohh. Czując na sobie spojrzenia całej ulicy, poszliśmy w
stronę szkoły. Za 20 minut zaczynałem lekcję. Cały czas trzymaliśmy się za ręce
i uśmiechaliśmy się do siebie. Już od kilku tygodni było dobrze, jak nigdy.
Wydaje mi się, że wszystko jest już na dobrej drodze. Mieszkałem w pobliżu
szkoły, więc za niecałe 5 minut byliśmy pod budynkiem. Kiedy weszliśmy do
środka, wszyscy ludzie chodzący po korytarzy spojrzeli na nasze splecione
dłonie. To było wręcz palące spojrzenie. Codziennie rano mam nadzieję, że
ludzie się do tego przyzwyczają i nie będą już tak na nas patrzeć. Niestety. A
przecież byliśmy ze sobą już ponad rok. No, z przerwami. Stanęliśmy przy mojej
szafce, a ja wyciągnąłem z niej kilka potrzebnych książek.
- Odprowadzić Cię pod salę?
- Dam radę, dzięki.
- Chyba nie czujesz się źle po wczoraj?
- Ja? No co Ty. Było cudownie.
Uśmiechnąłem się i oplotłem ręce
wokół szyi Chandu, który położył dłonie na moich biodrach i delikatnie oparł
mnie o metalowe szafki. Miał piękne, idealnie pasujące do brązowych włosów
oczy. Całymi dniami mógłbym na niego patrzeć. I pewnie wpatrywałbym się w niego
zdecydowanie dłużej, gdyby dzwonek nie przerwał tej przyjemnej chwili. Chandu
puścił do mnie oczko.
- Kocham Cię, Hongie.
-Też Cię kocham. Do zobaczenia!
Pocałowaliśmy się na pożegnanie i wciąż machając do chłopaka, pobiegłem
do sali. Lekcje dzisiaj niczym się nie wyróżniały, były nudne jak zawsze. Pod
koniec drugiej lekcji dostałem sms:
‘ Już tęsknię. Nie mogę się doczekać
wieczoru.’
Kochany. Też nie mogłem się już doczekać. Sporo czasu spędzaliśmy osobno
przez różnicę wieku. Chandu był dwa lata starszy. Całymi dniami pomagał ojcu w
prowadzeniu kawiarni, którą kiedyś przejmie. Kawiarnia była całkiem przyjemna,
wnętrze było przytulne, a interes się kręcił. Dom Chandu wraz z gastronomią
znajdował się kilka minut od szkoły, więc codzienne popołudniowe spotkania
rekompensowały nam ten stracony w wylęgarni pozerów i ignorantów czas.
Przespałem się kilka lekcji i zanim się obejrzałem, nadszedł czas lunchu. Nie
jadałem sam, mogę nieskromnie powiedzieć, że byłem dość lubiany. Miałem sporo
przyjaciół i znajomych, którzy wiedzieli o moim homoseksualizmie i nie mieli z
tym problemu. Siedzieliśmy sporą grupką przy okrągłym stoliku i zastanawialiśmy
się, co dziś zjeść. W sumie, nie miałem większej ochoty na posiłek, więc
zadowoliłem się tylko jabłkiem i sokiem (LOL xD). Pozostałe lekcje spędziłem
układając sobie w głowie scenariusz dzisiejszego wieczoru. Mam nadzieję, że
nikt z mojej klasy nie posiada umiejętności czytania w myślach, bo inaczej mam
przesrane. Chandu wyrabiał ze mną rozmaite rzeczy, sprawiające nam obu
przyjemność. Ostatnio zrobiliśmy się bardziej śmiali. Chyba po prostu z każdym
wieczorem jesteśmy coraz pewniejsi swoich ciał. Tak to raczej działa. Można
przyzwyczaić się do takiego kontaktu fizycznego i za którymś razem tak bliska
nagość już nie krępuje. Co nie znaczy, że intymność traci wtedy magię. Wręcz
przeciwnie. Kiedy jest się świadomym ciała i nie krępuje nas nagość ten kontakt
fizyczny jest jeszcze przyjemniejszy. Tak, zdecydowanie tak. Uśmiechnąłem się
pod nosem. Dzwonek kończący lekcję fizyki przywrócił mi świadomość. Jeszcze
tylko godzina i koniec. Wydaje mi się,
że ta lekcja będzie dłużyć mi się w nieskończoność. Zawsze tak jest. Im
bardziej na coś czekamy, tym czas oczekiwania wydaje nam się dłuższy. Dlatego
powinienem przestać myśleć tylko o Chandu i skupić się na ekonomii. Haha, na pewno mi się uda. Skoczyłem jeszcze
do szafki, aby wziąć na lekcję podręcznik, którym z powodzeniem można by
zastąpić brakującą w chodniku kostkę brukową. I nikt nie zauważyłby różnicy.
Ważąca 3 tony książka upadła na podłogę, wydając okropny dźwięk. Ach,
wiedziałem, że ją upuszczę. Schyliłem się po księgę i zobaczyłem, że z mojej
szafki wypadło coś jeszcze. Mała niebieska karteczka. Zupełnie ignorując leżącą
na posadce wielką książkę, chwyciłem i rozłożyłem karteczkę.
‘Niespodzianka za szkołą.
Będę na Ciebie czekał. ♥
Ch. ‘
Nie wiedząc
czemu od razu pomyślałem o Chandu. Zwinąłem karteczkę w kulkę i włożyłem do
kieszeni. Ciekaw jestem, co wymyślił mój ukochany. Dobrze, że w końcu się
dogadaliśmy. Ostatnio naprawdę byłem zadowolony z naszego związku, było
cudownie. Chciałbym, żeby tak było już zawsze. Z niesmakiem podniosłem książkę
z podłogi i pobiegłem na lekcję. Co pięć minut spoglądałem na zegarek ile
jeszcze czasu do końca. Byłem podekscytowany. Mieliśmy się zobaczyć dopiero
wieczorem, a tu proszę, zobaczymy się już kilka godzin wcześniej. Zamyślony,
rysowałem serduszka w zeszycie, gdzieniegdzie ładnie wypisując imię Chandu.
Coraz mniej przyswajałem to, co mówił profesor, a po jakimś czasie jego głos
całkiem przestał dla mnie istnieć. Dzwonek zadzwonił, a tłum nastolatków
entuzjastycznie zerwał się do wyjścia. Powoli zebrałem wszystkie swoje rzeczy,
żeby niczego nie zostawić. Na korytarzu zrobiło się pusto, a ja z wielkim
uśmiechem na twarzy zbiegłem do szatni po płaszczyk. Ubrałem się i zarzuciłem
skórzaną torbę na ramię, idąc pustym korytarzem. Po lekcjach szkoła bardzo
szybko robiła się opustoszała. Ostatni dzwonek był dla uczniów zbawieniem, bo
pozwalał im wrócić do własnego życia po kilku spędzonych tu godzinach.
Wyszedłem przed szkołę i wziąłem porządny wdech. Słońce ładnie przebijało się
przez chmury. Za szkołą jest spokojnie, Chandu pewnie przygotował coś
romantycznego. Zszedłem po kilku schodkach i ruszyłem po rozwalonym chodniku
wzdłuż szkolnych budynków. Kiedy skręciłem w całkiem odludne miejsce,
rozejrzałem się z uśmiechem szukając ukochanego. Nigdzie nie dostrzegłem
Chandu, ale za to na małym murku leżała kolejna niebieska karteczka. Mój
chłopak lubił zabawę w kotka i myszkę, ja nawet też. To fajne, takie
niespodzianki. Przynajmniej wiesz, że ten ktoś włożył w to serce. Bez wahania
podszedłem bliżej i schyliłem się po kawałek papieru.
Mocne kopnięcie
w biodro pozbawiło mnie równowagi. Zdezorientowany, powoli wstałem i otrzepałem
się z kurzu. W odległości nie większej niż trzy metry stało trzech kolesi,
zupełnie mi obcych. Jeden z nich zrobił krok w moją stronę. Usztywniłem nogi.
Cios z prawej. Instynktownie kucnąłem. Drugi bierze rozmach. Odwracam się i
wstaję. Lewym łokciem blokuje wymierzony we mnie cios. W tym samym czasie
trzeci z nich wykonuje zamaszysty ruch nogą, podcinając jedną z moich.
Pchnięty, tracę równowagę. Upadam. Jeden kopie mnie mocno w nerki. Jęczę. Przy
trzecim mocnym kopnięciu w plecy czuję nagły przypływ sił i adrenaliny. Uchwyt.
Trzymam jednego z nich za kostkę. Podciągam się, jednocześnie ciągnąc tego
kolesia w dół. Mocne kopnięcie w obojczyk. Odchylam się w tył, jednak udaje mi
się wstać. Jednym ruchem nogi skutecznie przytwierdzam do ziemi lecącego w dół
chłopaka. Ręce wysoko, przygarbiony, kolana ugięte. Pozostali patrzą na mnie
czujnie, czekają na ruch. Uśmiecham się pod nosem. Obrót. Podnoszę nogę na
wysokość jego głowy, celowo o nią zahaczając. Zachwiany koleś opiera się o
drugiego, na chwilę tracą mnie z oczu. Skok. Staję tuż za nimi. Jeden nagle się
obraca. Bum. Mocno trafia mnie w szczękę żelazną pięścią. Ciche chrupnięcie
odbija się w mojej głowie echem. Cholera. Z drugiej strony. Kolejna pięść
dotyka mojej twarzy, raniąc kość policzkową. Ah. Zaczynam biec, bardzo się
chwiejąc. Pot i kurz skleiły mi włosy. Dobiegam do głównej ulicy i podpieram
się o mur Sali gimnastycznej. Nie gonią mnie. Staram się złapać oddech, ale nie
mogę. Obite płuca, nerki, złamany obojczyk i szczęka. Podbite lewe oko. Dyszę.
Nie mogę nawet przełknąć śliny, bo zaczynam się dławić. Co to było? Przychodzę
na spotkanie z chłopakiem, a trzech całkiem obcych świrów zaczyna mnie bić. O
co, kurwa, w tym chodzi? Poczekałem chwilkę, aż mój błędnik się w miarę wyrówna
i będę w stanie iść normalnie. Trzymając się za lewą nerkę, ruszyłem powoli w
stronę kawiarni Chandu. Chciałem, żeby mi wytłumaczył, co miało miejsce
kilkanaście minut temu. Przechodnie patrzyli na mnie z politowaniem, ale nikt
nie spytał, czy nic mi nie jest. Pewnie, każdy ma swoje problemy. Nie będą
zwracać uwagi na ledwo trzymającego się w pionie chłopaka. Samolubne świnie. Na
szczęście , kawiarnia naprawdę nie była daleko. Odetchnąłem z ulgą, gdy w
zasięgu mojego wzroku pojawił się przeszklony budynek, którego górne piętro
było zamieszkiwane przez mojego chłopaka. Chwytając za klamkę, oparłem się o
nią dość mocno i wpadłem do pomieszczenia z wielkim hukiem. Siedzący za barem
Chandu podniósł głowę znad blatu i w jednej chwili pomógł mi usiąść przy jednym
ze stolików.
- Matko,
Junhong, co się stało?
Chandu chyba
naprawdę był zaskoczony wcześniejszym spotkaniem.
- Co się
stało?! Zostawiasz mi w szafce kartkę, żebyśmy spotkali się za szkołą, a kiedy
ja tam przychodzę, Ciebie nie ma. Za to są tam jakieś świry, które zaczynają
mnie lać. Co Ci odwaliło?!
Zwracałem na
siebie uwagę pozostałych klientów, krzycząc na zdezorientowanego chłopaka.
- Chyba nie
sądzisz, że to ja kazałem im Cię pobić?! Nie zostawiałem Ci żadnej kartki.
Pamiętasz jak wyglądali ci kolesie?
- Nie wiem.
Może bym ich rozpoznał, nie pamiętam.
Chandu
delikatnie pogładził mnie po obolałym policzku.
- Spokojnie,
znajdę ich. O to się nie martw. A teraz chodź, umyjesz się, a później
pojedziemy do szpitala. Mogło Ci się stać coś poważnego.
Od początku mogłem
się domyślić, że to przecież nie Chandu. Musiała zajść jakaś głupia pomyłka.
Ktoś sobie pomylił szafki i wrzucił tą karteczkę do mojej przez przypadek. Au.
Dużo kosztował mnie ten przypadek. Podparłem się o Chandu i powoli zaczęliśmy
iść w stronę zaplecza, skąd przeszlibyśmy do mieszkania bruneta.
- Chandu? To
Ty?
Chandu
gwałtownie się odwrócił, delikatnie nadszarpując moje i tak bolące ramię. Na
widok gościa w drzwiach, Chandu stanął jak wryty. Po kilku sekundach
zorientowałem się, że jest wkurzony, ponieważ zacisnął pięści. Spojrzał na
mnie, później na nowego gościa. Jego oczy gwałtownie się powiększyły. Krzyknął.
- Co Ty tu w
ogóle robisz?!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuje za czytanie.
Oczekujcie kolejnego rozdziału ^^
Hwaiting ~
Bardzo ciekawy i dynamiczny rozdział, już chce wiedzieć kto to! Nie trzymaj nas tak w niepewności >o<
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jak zwykle świetne... Jak zobaczyłam nowy post to ze szczęścia prawie skakałam^^ Czekam niecierpliwie na następny rozdział:-D
OdpowiedzUsuńA co do dzisiejszego dnia to miałam randke z testami maturalnymi:-/ normalnie wymarzone walentynki, ale mam nadzieję, że twoje były udane^^
HWAITING!
Dziękuję bardzo ~
UsuńZdajesz w tym roku maturę? Będę za Ciebie trzymał kciuki, hwaiting! ^-^
Tak, w tym roku zdaje maturę :/ Dzięki ^^
OdpowiedzUsuń