Zapraszam do czytania.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejna sesja zdjęciowa minęła
bezproblemowo. Zdjęcia w duetach wyszły naprawdę genialne. Wszyscy byli
wykończeni, ale też zadowoleni z wykonanej pracy, której efekty będziemy mogli
podziwiać w następnym numerze K-star Magazine. Mieliśmy dobre nastroje, co dało
wyczuć się w powietrzu, bo każdy się uśmiechał. No, prawie każdy. Katem oka
zauważyłem Krisa, który nie wyglądał na najszczęśliwszego. Szedł trochę z tyłu,
nie udzielając się w żadnej z toczących się dokoła rozmów. Mętnym wzrokiem
wpatrywał się w daleki punkt i wcale nie zamierzał odwrócić się w naszą stronę.
Szybko postanowiłem przeanalizować wszystkie wydarzenia dzisiejszego dnia,
chcąc odkryć, co tak skutecznie zepsuło humor Krisowi. Hmm… W sumie to za wiele
się dziś nie działo. Śniadanie minęło rutynowo, a zaraz później poszliśmy na
sesję. Z samymi zdjęciami Kris nie miał problemu, zawsze lubił pozować. Image
też mu się raczej spodobał, mówił, że codziennie mógłby się tak ubierać. Może
to przeze mnie? Zdjęcia w duecie mieliśmy razem, co mnie osobiście ucieszyło. Z
Krisem zawsze miałem dobre relacje, między nami nie było żadnych spin, więc
czemu miałby się smucić przeze mnie? Nasze zdjęcia wyszły naprawdę dobrze,
przytulaliśmy się i obejmowaliśmy. Wyglądaliśmy ze sobą naturalnie i swobodnie.
I seksownie. Serio, Kris w białej koszuli rozpiętej do połowy wyglądał naprawdę
nieziemsko. Trochę obawiałem się, że reżyser karze mi dotknąć jego torsu, a to
wprawiłoby mnie w zbyt duże zakłopotanie. Zawsze był dla mnie nieosiągalny,
nasze relacje zatrzymały się na etapie przyjaźni. Nigdy nie mówiłem Krisowi o
tym, co do niego czuję, minimalizując szanse na to, że mnie zrani. Przynajmniej
nie zepsułem naszej relacji. Teraz to ja zrobiłem zmartwioną minę i znów
zacząłem myśleć, jak dziwnym trzeba być, żeby zakochać się w osobie tej samej
płci. Z zamyślenia wyrwał mnie Lay, który położył mi dłoń na ramieniu, widząc
moją zatroskaną minę.
- Wyglądasz na zmartwionego. Wszystko ok.?
Twierdząco kiwnąłem głową.
- Wiesz, specjalnie poprosiłem menagera, żeby przydzielił
Cię do pary z Krisem. Myślałem, że coś między wami zaiskrzy, ale chyba Kris nie
jest z tego zadowolony.
Obaj odwróciliśmy się w stronę chłopaka, który nadal szedł
sam. Lay czekał, aż cos powiem, ale tylko spojrzałem na niego bezradnie i
wzruszyłem ramionami. Czyli to jednak przeze mnie Kris był smutny. Zdezorientowany
rozejrzałem się dokoła. Ledwo, co wyszliśmy ze studia, a już staliśmy naprzeciw
naszego wieżowca. Przez te rozmyślania droga do domu minęła mi szybko, ale nie
powiedziałbym, że spokojnie.
W dormie panowała pogodna atmosfera,
chłopaki wygłupiali się w najlepsze, siedząc w salonie. Jedynie Kris do razu
poszedł do siebie i bez słowa zniknął, zamykając się w swoim królestwie.
Siedziałem na kanapie i śmiałem się z żartów opowiadanych przez Chena, ale tak
naprawdę zastanawiałem się, czemu Kris nie siedzi z nami. Jeszcze wczoraj sam
przyszedłby do mnie, usiadł obok i pogadał jak z przyjacielem, trzymając mnie
za ręce. Co ja mu takiego zrobiłem? Zachowywałem się dziś tak jak zawsze, nie
zrobiłem nic, co mogłoby go urazić. Dystans, który utrzymywał od kilku godzin
sprawiał mi dużą przykrość, co odebrało mi chęci na cokolwiek. Wziąłem sobie
butelkę wody z lodówki i udałem się do swojego pokoju, gdzie miałem nadzieję
odpocząć od dzisiejszego dnia i własnych myśli. Szedłem wzdłuż korytarza i
mijając drzwi do pokoju Krisa, skręciłem do własnego. Moje łóżko ustawione było
zaraz pod ścianą łączącą mój pokój z pokojem Wu, więc rzuciłem się na nie
nieostrożnie, chcąc przynajmniej w ten sposób być teraz troszkę bliżej Krisa. Pod
głową ułożyłem sobie dużą poduchę, przytrzymując lodowatą butelkę przy gorącym
policzku. Śmiechy w salonie powoli cichły, chłopaki rozchodzili się do swoich
pokoi i zmęczeni po całym dniu, kładli się spać. Lay ostrożnie uchylił drzwi i chyba
uznał, że już zasnąłem, ponieważ cichutko wślizgnął się do środka i bardzo
ostrożnie ułożył się na własnym łóżku, stojącym po drugiej stronie pokoju. Kilka
minut później mogłem już dosłyszeć ustabilizowany oddech śpiącego przyjaciela.
Przewróciłem się na plecy i wlepiłem wzrok w sufit.
- Myślisz, że Kris się czegoś domyśla? Dlatego ma taki zły
humor? Nienawidzi mnie teraz? Będzie chciał się ze mną dalej przyjaźnić? Może
będzie się teraz bał trzymać mnie za rękę? Co?
Na szczęście Lay nie odpowiedział na żadne pytanie, co
bardzo mnie cieszyło. Gdyby Kris naprawdę wiedział, co do niego czuję,
znienawidziłby mnie, wiem to. Poczułem straszny ścisk w żołądku. Do tej pory
idealnie ukrywałem swoje uczucia, jak to możliwe, że się domyślił? Lay na pewno
mu nie powiedział, nie zrobiłby mi tego. Oddałem się chwilowo ciszy panującej w
mieszkaniu, nasłuchując bicia własnego serca. W jednej chwili usłyszałem
dziwaczne dudnienie, dobiegające z pokoju Wu. Podpierając się łokciami, wstałem
z łóżka i wyszedłem na korytarz, ostrożnie zamykając za sobą drzwi. Oparłem się
plecami o drzwi pokoju Wu Fana i starałem się wyłapać, co to za dźwięk. Miałem
wrażenie, że dudnienie wydobywa się z czegoś mokrego, słychać było dziwne
mlaskanie w tle. Uchyliłem lekko drzwi, by zobaczyć, co wydaje takie dźwięki.
Zajrzałem do środka. Kris siedział na fotelu, odwrócony plecami do mnie, więc
spokojnie mogłem patrzeć w jego stronę. Zauważyłem, że jego prawa ręka wykonuje
intensywne ruchy, w przód i w tył, jakby…zaraz. Czy on…?
- Ohh…mmm…
Ciche jęknięcia sprawiły, że zdałem sobie sprawę, co
naprawdę robi Kris. Gwałtownie zamknąłem oczy i wycofałem się na korytarz.
Wiedziałem, że nie powinienem tego oglądać, ale nie mogłem się powstrzymać. Nie
chciałem podglądać chłopaka, ale pokusa stawała się coraz większa, więc znów
uchyliłem drzwi. Brzmiał tak rozkosznie, że przez moment sam czułem podniecenie
i miałem ochotę sięgnąć ręką do własnych spodni. Z lekkim poczuciem winy
ponownie wsunąłem głowę i wsłuchałem się w jęki Krisa.
- Oh, ummm, tak, Zitao, ouuu…
Błyskawicznie zatkałem sobie usta dłońmi, tłumiąc krzyk. Z
szeroko otwartymi oczami pobiegłem do siebie, nawet nie zamykając drzwi Krisa,
który i tak tego nie zauważył. Czy on powiedział moje imię? Powiedział moje
imię, robiąc to? Matko, przez moment próbowałem sobie wmówić, że się
przesłyszałem, ale moja świadomość była całkowicie pewna, że Wu Fan wyjęczał właśnie
moje imię. Fantazjować o Krisie to jedno, ale wiedzieć, że on fantazjuje o
mnie, to już zupełnie cos innego. Serce biło mi niepokojąco szybko, a dłonie
pociły się jak podczas pierwszego występu. Przez ułamek sekundy czułem dziwne
ukłucie gdzieś po lewej stronie klatki piersiowej, lecz po chwili przerodziło
się to w pewnego rodzaju radość. Skoro Kris wyobrażał sobie, że robię mu
dobrze, a ja od dłuższego czasu byłem w nim zakochany, nic nie stało na
przeszkodzie wykonaniu tych fantazji w rzeczywistości. Uśmiechnąłem się sam do
siebie i przytuliłem mocno poduszkę, wciąż myśląc o Krisie. Może jednak coś z
tego będzie? Z optymistycznym nastawieniem zamknąłem oczy, mając nadzieję, że
przyśni mi się starszy, siedzący zaraz za ścianą, przeżywający właśnie orgazm
chłopak.
Lay
uporczywie szarpał mnie za ramię, nie pozwalając mi dalej rozkoszować się snem.
- No wiesz, nie musiałeś mnie budzić, bo miałem naprawdę
przyjemny sen. Kris mi się śnił.
Uśmiechnąłem się sam do siebie i potarłem dłońmi oczy,
powoli podnosząc się z pozycji leżącej.
- Tak, uświadomię Cię. Widać, że śnił Ci się Kris.
Lay spojrzał znacząco na moje bokserki, gdzie wyraźnie
widoczne było teraz całkiem spore wzniesienie. Zawstydzony, nawet nie
spojrzałem w oczy Lay’a, gwałtownie przykrywając swoje przyrodzenie poduszką.
- Ciesz się, że to ja Cie obudziłem. Gdyby wszedł tu ktoś
inny, twoje uniesienie mogłoby zostać naruszone.
Xing uśmiechnął się pod nosem i rzucił we mnie moimi
własnymi spodniami.
- Ubieraj się, za 15 minut mamy śniadanie.
- Dzięki, Zhang.
Uśmiechnąłem się delikatnie, patrząc na plecy przyjaciela
znikające za drzwiami. Pospiesznie ubrałem spodnie i wyszedłem do łazienki,
ogarnąć trochę swoją twarz.
Wciąż
myśląc o Krisie, opuściłem łazienkę i skierowałem się do pokoju, by
skompletować resztę dzisiejszego stroju, bo przecież nie pójdę na śniadanie w
samych spodniach. Odpływając myślami gdzieś daleko, nawet nie zauważyłem, kiedy
drzwi uderzyły mnie w ramię, powodując utratę równowagi, a tym samym delikatny
upadek.
- Oh, przepraszam, nie zauwa…
Kris patrzył na mnie z góry, mrugając ze zdziwienia dość
intensywnie. Miał dziś na sobie mój podkoszulek bez rękawów, który pożyczyłem
mu dwa dni temu. Z odkrytymi ramionami wyglądał niesamowicie seksownie.
- To mój podkoszulek?
Spytałem tępo, nie mogąc powiedzieć nic innego.
Automatycznie przypomniało mi się to, co widziałem w nocy.
- Tak...a co, to twój jedyny?
Kris spojrzał najpierw na podkoszulek, a później znacząco
zahaczył wzrok o mój goły tors. Podał mi dłoń, którą chwyciłem pewnie i od razu
poczułem się lepiej.
- Nie, nie. Właśnie szedłem się ubrać.
Uśmiechnąłem się nerwowo i wytarłem spocone ręce w spodnie.
- Ok. to do zobaczenia na śniadaniu, Tao.
Wu uśmiechnął się i powoli ruszył w stronę jadalni. Jak on
mógł być taki wyluzowany? I jakoś tak od razu humor mu się poprawił? Szybko
zarzuciłem na siebie koszulę w kratkę i poszedłem na śniadanie, czując mały
ucisk w żołądku. Wiedziałem, że nie dam rady zjeść za wiele.
Stół
w jadalni był już zastawiony po brzegi, a stygnące jedzenie tylko czekało, aż
ktoś je połknie. Prawie wszyscy siedzieli już przy stole, brakowało chyba tylko
dwóch chłopaków. Instynktownie podszedłem do pustego krzesła między Lay’em a Suho i zająłem moje
standardowe miejsce. Minutę później dołączyli do nas Baekhyun i Chanyeol, którzy
zdyszani wbiegli do jadalni ledwo zatrzymując się przed stołem. Ukłonili się
delikatnie i przeprosili za spóźnienie, tłumacząc się ‘prywatnymi sprawami’. Zajęli
miejsce przy stole i wszyscy razem zaczęliśmy najważniejszy posiłek dnia. Katem
oka spojrzałem na Krisa, który siedział zaraz obok Suho. Wychyliłem się lekko,
nie chcąc patrzeć Krisowi w oczy, ale na moje nieszczęście nie udało mi się
ominąć źrenic Ben Bena. Starszy uśmiechnął się urokliwie i powrócił do
jedzenia, podczas gdy ja czułem, że nic w siebie nie wcisnę, zastanawiając się,
jak można mieć takiego pecha.
- Czemu musiał się patrzeć akurat na mnie? I jeszcze ten
uśmiech… Uhh, to mnie kiedyś wykończy. Ale jak coś z tym zrobię to będzie
jeszcze gorzej. Skończą się wspólne wypady na miasto, nie będzie mnie już tak
czule przytulał… a przecież on kocha mnie przytulać, zawsze to powtarza.
Przypomniałem sobie to przyjemne uczucie wypełniające moje
ciało za każdym razem, kiedy Kris mnie obejmował. Uśmiechnąłem się pod nosem i
w lepszym humorze powróciłem do wewnętrznego monologu.
- W sumie to dziś ma już dobry humor… I właściwie, skoro
naprawdę o mnie fantazjował, może nie miałby nic przeciwko…
- Nie jesz?
Głos Suho przerwał mi mój trwający prawie całe śniadanie
wywód.
- Nie, już jadłem.
Uśmiechnąłem się serdecznie i podałem Suho lśniąco biały,
czyściutki talerz. W tym momencie zorientowałem się, że wyraźnie widać ile
zjadłem, a Kim patrzył na mnie podejrzliwie, uśmiechając się lekko.
- Dbaj bardziej o siebie. Musisz cos jeść.
Kiwnąłem głową dziękując za radę i wstałem od stołu. Wytwórnia
dała nam dziś dzień wolny, wiec planowałem szybko udać się do pokoju i
przeczytać kilka fanficków (taorisów xD) na stronach fanowskich, tak dla
rozładowania emocji.
- Ej, Tao.
Usłyszałem zza pleców męski głos, który kilka godzin temu
seksownie wyszeptał moje imię. Wiedziałem, że bieg do pokoju nie ma teraz
sensu, więc odwróciłem się niepewnie i spojrzałem na stojącego blisko mnie
Krisa.
- Wiesz, może wybralibyśmy się dziś na buble tea? Widziałem,
że nie zjadłeś zbyt wiele…
- Jasne, popytam chłopaków i możemy się wybrać większą
grupą.
Przerwałem Krisowi, który popatrzył na mnie ciekawskim
wzrokiem i chwycił mnie za rękę.
- Miałem na myśli tylko naszą dwójkę.
Trzymał mocno mój nadgarstek, jakby bał się, że zaraz
ucieknę. W sumie to miałem ochotę uciec. Wodziłem oczami po całym pomieszczeniu
byle nie patrzeć na niego i szukałem jakiejś sensowniej wymówki.
- Co jest? Spójrz mi w oczy, Zitao.
Znów to powiedział. Moje imię przywołało wciąż świeże
wspomnienie jęczącego Ben Bena, dzięki czemu moja twarz zmieniła kolor na
czerwony.
- Źle się czuję, a skoro mamy dzień wolny nie zamierzam
nigdzie dziś wychodzić. Proszę, odpuść.
Chciałem zabrzmieć stanowczo i chyba mi się udało, bo Kris
wyglądał na naprawdę zdezorientowanego. Zawsze robiliśmy, co on chciał, ale to
nie był problem, uwielbiałem to. Uwielbiałem to, jaki był stanowczy i
konsekwentny, a przy tym opiekuńczy i troskliwy. Ale teraz bałem się przebywać
z nim sam na sam. Chciałem jeszcze trochę pomyśleć, a ten dzień wolny idealnie
mi pasował. Wyrwałem swoją rękę z uścisku Krisa, który wciąż patrzył mi w oczy.
- Zobaczymy się wieczorem.
Uśmiechnąłem się lekko, ale mój lider nie odwzajemnił tego
uśmiechu. Stał tylko wyprostowany i patrzył na mnie tym swoim wzrokiem. Czułem,
że na mnie spogląda, ale zebrałem w sobie wszystkie siły i odwróciłem się na
pięcie. Ruszyłem w stronę pokoju i pomimo tego, że byłem odwrócony plecami,
wiedziałem, że Kris nie ruszył się z miejsca, dalej tam stał.
Miałem
plan. Leżąc przez sześć godzin w łóżku nawet idiota by coś wymyślił.
Stwierdziłem, że musze mu dziś wszystko powiedzieć, bo inaczej zwariuje. Kris i
tak chyba zaczął coś podejrzewać, więc nie miałem wyboru. Przez cały dzień, gdy
ja leżałem bez ruchu na łóżku, inni członkowie nie marnowali czasu. Lay co
jakiś czas wpadał do pokoju sprawdzić czy żyje, wspominał też, co robią
pozostali. Kilku chłopaków poszło poćwiczyć sporty, poruszać się. Oczywiście
szło się domyślić, że Kris, jako największy leń zostanie w dormie i będzie
relaksował się na kanapie w salonie. Chyba popsułem mu trochę humor. I właśnie
dlatego muszę mu o wszystkim powiedzieć, tak będzie lepiej. Przynajmniej ruszę
z miejsca. Jak mnie znienawidzi to będę musiał jakoś żyć dalej, a jak się uda…
wtedy będę najszczęśliwszą osobą na świecie. Wyobraziłem sobie Krisa,
przypierającego mnie do ściany, trzymającego jedną rękę na moim biodrze, drugą
wodzącego po moich włosach, dotykającego swoimi ustami moich…
Powoli
podniosłem się z łóżka, przecierając oczy. W pokoju było całkiem ciemno,
musiałem spać naprawdę długo. Lay leżał na swoim łóżku i smacznie spał, więc
musiało być późno. Zerwałem się gwałtownie i stanąłem na równe nogi. Wszystko
miałem tak pięknie zaplanowane, ale oczywiście musiałem sobie zaspać. Choć…może
nie wszystko jeszcze stracone. Najciszej jak tylko mogłem starałem się wyjść z
pokoju i stanąć pod drzwiami Krisa. Oparłem się o drewnianą framugę i starając
się nie obudzić śpiących kolegów, wsunąłem głowę do pokoju Wu Fana. Na
szczęście, chłopak jeszcze nie spał. Siedział w takiej samej pozycji jak
wczoraj, a jego ręka ruszała się równie intensywnie. Zacisnąłem pięści i
powtarzałem sobie w myślach jedno zdanie jak mantrę.
- Teraz albo nigdy.
Poczułem nagły przypływ pewności siebie, spowodowany
tłumionymi jękami Krisa. Postanowiłem to wykorzystać i pewnym krokiem
podszedłem do siedzącego tyłem kolegi.
- Może pomóc?
Nachyliłem się nad starszym i chwyciłem pewnie jego prawą rękę.
- Długo kazałeś mi na siebie czekać.
Zaskoczony i zdezorientowany
spojrzałem na uśmiechającego się właśnie Krisa. Bez zastanowienia obróciłem
fotel starszego, siadając mu na kolanach i kładąc rękę na jego szyi. Agresywnie
połączyłem nasze usta, co było bardziej przyjemne niż mogłem sobie wyobrazić.
Ku mojemu zaskoczeniu, Kris wcale nie protestował. Poddawał się każdemu mojemu
ruchowi, pozwalając mi na dokładnie zwiedzenie wnętrza swoich ust. Oderwałem
się od niego na chwilę i teraz bez problemu spojrzałem mu prosto w oczy.
- No nareszcie.
Męski głos zmiękczył mi całkowicie
serce. Kris uśmiechnął się pewnie i chwycił mocno moje uda, unosząc mnie lekko.
Wstał z fotela i wciąż trzymając mnie na rękach, przeszedł kilka kroków w
stronę łóżka.
- Masz ochotę na dziką zabawę?
Wu Fan upuścił mnie na miękki
materac i, nie czekając na moja odpowiedź, dosłownie zdarł ze mnie koszulę.
Nawet w najskrytszych fantazjach nie wyobrażałem sobie, że Krisus potrafi być
taki drapieżny. Agresywnie zaczął całować moje ciało, wywołując u mnie dreszcz
podniecenia i przyspieszając bicie serca. Jego dłonie coraz mocniej zaciskały
się na moich plecach, które wyginały się bardziej. Kris mocno złapał mój
nadgarstek, próbując ułożyć moje ręce nad głową.
- Tak się nie będziemy bawić.
Uśmiechnąłem się seksownie i
oplotłem swoje nogi wokół bioder starszego, jednych ruchem zamieniając nas
miejscami. Siedziałem okrakiem na chłopaku, który patrzył na mnie z pożądaniem,
którego nie widziałem jeszcze u nikogo. Powoli ułożyłem swoje dłonie na jego
brzuchu i zacząłem podciągać koszulkę coraz wyżej, celowo kilka razy zahaczając
o jego sutki. Kris jęknął cicho z rozkoszy, przygryzając dolną wargę. Kiedy już
całkiem pozbyłem się jego górnej części garderoby, nachyliłem się i delikatnie
pocałowałem jego obojczyk.
- Chcesz mnie?
Uśmiechnąłem się i znów zamieniłem
się miejscami w Krisem, który teraz był już całkowicie nagi. Zdziwiło mi, jak
szybko był w stanie pozbyć się własnych spodni. Z moimi tez poszło mu całkiem
sprawnie.
- Jesteś gotowy?
- Dla Ciebie zawsze.
Leżałem na brzuchu i czekałem, aż
Kris włoży we mnie swojego członka. Najpierw trochę niepewnie, przyprawiając
mnie o gęsią skórkę. Wchodził coraz głębiej, pobudzając do działania wszystkie
moje mięśnie. Dosłownie wszystkie. Rozkoszne mrowienie przechodziło po całym
moim ciele, zmuszając mnie do zaciskania dłoni w pięści, podczas tłumienia
jęków. Kiedy poczułem, że Kris wszedł we mnie do końca, przestałem
powstrzymywać jęki i nie obchodziło mnie już to, że obudzę pół dormu. Starszy
coraz szybciej pchał biodrami w moim kierunku, napędzając tym samym całe ciało.
Poruszaliśmy się w jednym rytmie, a Kris narzucał coraz szybsze tempo. Czułem
się jak jego podwładny, ale serio, kto nie chciałby takiego pana? Zawładnął
moim ciałem, nie zostawiając mi nawet chwili na złapanie oddechu. Oczekiwał ode
mnie dużo wysiłku, a ja za wszelką cenę starłem się spełnić jego oczekiwania,
które z minuty na minutę stawały się większe. Ręce Krisa zawędrowały blisko
mojego nabrzmiałego penisa, obejmując go delikatnie, aczkolwiek stanowczo. Doprowadzał
mnie do szaleństwa, jednocześnie sprawiając mi tyle przyjemności, jak nikt
inny.
- Ah, Zitao…
Um, znów to zrobił. W momencie,
kiedy Kris tak rozkosznie wyszeptał moje imię, poczułem jak obaj dochodzimy. Ja
w rękach Krisa, a on we mnie. Wu Fan powoli wysunął się z mojego wnętrza,
przesuwając swoje dłonie na moje biodra. Ostrożnie położył się obok mnie,
otulając mnie najpierw swoim ramieniem, a później całym ciałem. Dalej czując to
uniesienie, odchyliłem lekko głowę i ucałowałem Krisa delikatnie.
- Śpij, Tao. Musisz się wyspać,
jutro już nie mamy dnia wolnego.
- Dziękuję. Ja…
- Kocham Cię, Zitao.
Moje imię wyszeptane przez
najcudowniejszego chłopaka na świecie prawie mnie wzruszyło. Przymrużyłem oczy
i, wtulając się nagrzane ciało Krisa, starałem się zasnąć.
- Co teraz zrobimy?
- Jak to co? Pójdziemy na to buble
tea.
Po tych słowach wiedziałem, że nie
musze już o niczym myśleć. Po prostu beztrosko zasnąłem.
PIK PIK PIK ***TU TAO. NIE MOGĘ
TERAZ ODEBRAĆ TELEFONU, BO JESTEM NA BUBBLE TEA Z MOIM CHLOPAKIEM, KRISEM.
ZOSTAW WIADOMOŚĆ. JAK BĘDĘ MIAŁ CZAS TO ODDZWONIĘ*** PIK PIK PIK
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję za czyatnie.
Hwaiting ~