~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Tam… Sundo…
Uśmiechnąłem się i już wiedziałem, co
mam zrobić. Z każdym pchnięciem biodrami czułem fale gorąca, rozlewającą się po
całym ciele. Kiedy już miałem własnoręcznie zająć się spodniami Kyounga,
poczułem na lewym udzie wibracje, a nie był to wibrator ani inna zabawka, którą
moglibyśmy przyjemnie wykorzystać. Zignorowałem to, lecz telefon nie przestawał
dzwonić, więc ze zrezygnowaną miną spojrzałem na młodszego i przestałem się o
niego ocierać. Odebrałem i usłyszałem w słuchawce bardzo dobrze mi znany głos
Guna.
- Szefie? Wszystko ok? Nie przyszedłeś
do nas wczoraj, nie byłeś dziś w szkole, a teraz jesteś gdzieś poza domem…
Martwimy się.
Mój najlepszy przyjaciel czekał, aż
coś odpowiem, a ja starałem się uspokoić oddech, by nie było w nim słychać
podniecenia.
- A no tak, wiesz, miałem trochę
roboty…
Zacząłem, powoli wstając z Kyounga,
który zrobił kwaśną minę. Nadmuchał policzki z niezadowolenia i patrzył na mnie
z dołu, mając jednak nadzieję, że dokończymy to, co zaczęliśmy.
- Jak to jesteście pod moimi drzwiami?
Ehhh…Dobra, przepraszam, będę za minutę.
Dokończyłem szybko rozmowę i odłożyłem
słuchawkę, spoglądając przepraszająco na młodszego, który wyglądał na prawie
obrażonego.
- Nie gniewaj się, ale muszę już iść.
Przykucnąłem przy Kyoungu i położyłem
mu dłoń na policzku. Spojrzał na mnie z pogardą, ale wiedziałem, że nie będzie
zły.
- Dokończymy innym razem.
Uśmiechnąłem się i pocałowałem go na
pożegnanie, tym razem krótko, bo wiem, że mógłbym się od niego już nie oderwać.
- Trzymam Cię za słowo.
Kyoung uśmiechnął się urokliwie,
dzięki czemu wiedziałem, że będę musiał dotrzymać obietnicy. Wyszedłem z
łazienki, dopinając guziki od koszuli, a kłęby dymu sprawiły, że lekko się zachwiałem.
Z trudem trafiłem do wyjścia, kierując się w jedyną stronę skąd dochodziło
świeże powietrze. Po wyjściu na zewnątrz, odetchnąłem z ulgą i ruszyłem
truchtem w stronę domu. Bieg dobrze mi zrobił, trochę oprzytomniałem i ‘przetrawiłem’
zaistniałą sytuację. Chyba pogodziłem się z faktem, że byłem zakochany w
Kyoungu. Sam oswoiłem się z tą myślą, lecz nie wyobrażam sobie tego, jak
miałbym o tym powiedzieć chłopakom. Chyba by mnie powiesili. Przecież to
oznaczało tylko moją słabość, ktoś taki jak ja nie może być zakochany, a już zwłaszcza
nie w chłopaku. Przez krótką chwilę zastanawiałem się, czy im o tym powiedzieć,
ale gdy wyobraziłem sobie ich reakcję, szybko zrezygnowałem z tego pomysłu. Nie
byli jeszcze na to gotowi. Ja nie byłem na to gotowy. Stanąłem przed wejściem
do mojego budynku i zastanowiłem się nad jakąś wymówką.
- Trudno, wymyślę coś na poczekaniu.
Pomyślałem i pchnąłem drzwi prowadzące
na klatkę schodową. Przed moim mieszkaniem zgromadziła się pokaźna grupka
kolesi. Uśmiechnąłem się do nich przepraszająco i spojrzałem na Guna. Na
szczęście, o nic nie pytali. Za taką wyrozumiałość ich uwielbiałem. Pewnie
podszedłem do kumpli i objąłem Guna ramieniem.
- Wiem, przepraszam. Postaram się
wynagrodzić wam wczorajszy wieczór.
Zaprosiłem gestem do mieszkania
uśmiechających się teraz radośnie przyjaciół. Gun Uśmiechnął się do mnie na
znak, że się nie gniewa, ale ten uśmiech wydał mi się lekko wymuszony. Coś
musiało być nie tak. Zamknąłem drzwi wejściowe i rozejrzałem się po wysprzątanym
mieszkaniu.
- Rozgośćcie się, cały dzień dziś sprzątałem.
Kiwnąłem głową do drużyny i ruszyłem w
stronę barku, z którego wyciągnąłem spora butelkę pełną naszego ulubionego
trunku. Tak jak przypuszczałem, chłopaki wcale nie zamierzali wyjść przed
północą, a już na pewno nie chcieli wyjść trzeźwi. Drzwiczki od barku nie
zamykały się aż do rana.
Woda
powoli kapała z niedokręconego kranu. Tętniące życiem miasto szumiało za oknem,
co jakiś czas zaburzając harmonię jakąś karetką na sygnale albo klaksonem. Ktoś
ciężki nadepnął mi na stopę, co wywołało u mnie grymas niezadowolenia i ciche
jęknięcie. Chciałem podnieść głowię i zobaczyć, kto to był, ale moje ciało
wydawało mi się takie ciężkie, że nie byłem w stanie. Podparłem się łokciami o
blat stolika, na którym właśnie leżało górne pół mojego ciała. Druga połowa
opadała luźno na podłogę w salonie, gdzie panował teraz straszny syf. Stopa
bolała mnie coraz bardziej, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Rozejrzałem się
do dookoła. Zaraz obok mnie leżał Gun, zalany w trzy dupy. Ślina kapała mu z
prawego kącika ust. Powoli postawiłem się do pionu, uważając na bolącą stopę.
Salon wypełniała woń alkoholu i spoconych kolesi. Dowlokłem się do kuchni,
omijając leżących wszędzie chłopaków. Przemyłem twarz wodą i spojrzałem na
nadal śpiącego Guna. Jemu musiałem opowiedzieć o zajściach ostatnich dni. Tylko
kiedy i jak?
- Martwił się, ciągle mówił tylko o Tobie.
Ktoś odezwał się zza kanapy, ale nie
wyłapałem kto to był. Spuściłem głowę.
Gun był przy mnie zawsze i mówił mi o wszystkim. Nie mógłbym go okłamać.
- Wiem.
Odpowiedziałem szybko, aby nawet nie
zaczynać rozmowy, bo chłopaki zaczęli się właśnie przebudzać. Wstawali powoli,
jeden po drugim, i spokojnie próbowali poznajdywać wszystkie swoje rzeczy. Spora cześć pożegnała się ze mną i chwiejnym
krokiem ruszyła w kierunku drzwi, obijając się przy tym o wszystkie możliwe ściany.
Przez chwilę rozważałem możliwość odprowadzenia ich do domów, lecz moje
lenistwo zwyciężyło i usiadłem sobie wygodnie na kuchennym krześle. Stopa
bolała już mniej, ale nie chciałem jej nadwyrężać. Co jakiś czas ktoś
wychodził, aż spora grupa zmniejszyła się do grona dwóch osób, czyli mnie i
Guna. Mógł spać całymi dniami i nic nie było w stanie go wybudzić, szczególnie
po alkoholu. Nie przejmując się zapachem spirytusu, wziąłem nieprzytomnego Guna
na ręce i zaniosłem do swojego łóżka. Sam postanowiłem zabrać się za sprzątanie.
Znowu. Wskoczyłem pod prysznic , co zdecydowanie poprawiło mi nastrój. Od razu
poczułem się lepiej, tak świeżo. Wyszedłem z łazienki w samych spodniach i
zacząłem zbierać szklane butelki z podłogi w salonie. Czułem, że szybko się z
tym nie uwinę. Żeby nie przeszkadzać Gunowi, starałem się w miarę nie
porozbijać butelek, choć bez tego się nie obyło. Po kilku godzinach sprzątania
byłem utyrany bardziej niż ostatnio. Wyniosłem worki z butelkami do pojemnika
na szkło (ekologicznie), a korzystając już z okazji bycia na zewnątrz, zrobiłem
małe zakupy w osiedlowym sklepiku. Chłopaki wyżarli mi wczoraj prawie całe
jedzenie. Gdy wróciłem do domu, Gun dalej spał. W dodatku chrapał. Nie
przeszkadzał mi, to było nawet w pewnym sensie urocze. Uśmiechnąłem się słysząc
nosowy dźwięk, wydobywający się z przyjaciela.
Usiadłem na kanapie, żeby dać trochę wytchnienia
mojej stopie, która owinąłem bandażem elastycznym. Odchyliłem głowę do tyłu i
westchnąłem ciężko.
- Taki jesteś zmęczony? Ja mam mnóstwo
energii.
Gun stał w wejściu do salonu i uśmiechał
się szeroko.
- Gdybym spał tyle co Ty, tez bym tryskał
energią, cioto.
Uśmiechnąłem się do Guna, który właśnie
szedł w stronę kuchni, wystawiając mi język.
- Zrób śniadanie.
Machnąłem do Guna ręką, nawet nie
odwracając się w jego stronę.
- Khh…
Prychnął Gun, ale i tak posłusznie
zrobił mi jajecznice. Obaj zjedliśmy w ciszy, a ja wiedziałem, że będę musiał
się odezwać. Ku mojemu zaskoczeniu, to Gun zaczął pierwszy rozmowę.
- Wiesz, Sundo, jeśli nie chcesz mówić
co się dzieje to nie mów, ale strasznie widać, że coś jest nie tak.
- Pamiętasz tego pierwszaka z Black
Tiger?
- Tego, który Cie uderzył? Wiedziałem,
że to o niego chodzi. Co, dokopałeś mu wtedy? Byłem pewien, że nie pozwolisz tak siebie traktować.
Gun patrzył na mnie spokojnie. Teraz to
zupełnie zbił mnie z tropu, ale już podjąłem decyzję o powiedzeniu mu prawdy.
- Nie do końca…
Podrapałem się po karku.
- No? Co z nim?
Pomyślałem, że po prostu to powiem.
- On.. i ja… tak jakby…ten Kyoung… wiesz…
mi się...
Teraz to Gun zupełnie nie wiedział do
czego zmierzam.
- Sundo, co zamierzasz mi powiedzieć?
Uniósł podejrzliwie jedną brew, co
zawsze wywoływało u mnie śmiech.
- Dobra, ja po prostu jestem gejem.
Poczułem się jakbym zrzucił jakiś
ogromny ciężar. Od razu zrobiło mi się lżej na duchu, ale moją przyjemność
zepsuł Gun, opluwając mnie sokiem, który właśnie pił.
- Chyba sobie jaja robisz.
Uśmiechnąłem się szeroko i pokiwałem
głową na znak, że to nie żart, choć trochę bałem się tego, co zaraz usłyszę.
Gun wstał i powolnie usiadł obok mnie.
- Więc Ty… i ten Kyoung… hmmm… to jak…
nie boli Cie dupa?
Mój najlepszy przyjaciel zaczął się
śmiać pod nosem.
- Jesteś świnią, wiesz?
Uderzyłem Guna łokciem w brzuch, a ten
tylko zachichotał.
- Nie, poza tym to nie ja jestem tym
pasywnym.
Powiedziałem dumnie, teatralnie
wypinając pierś do przodu. Obaj zaczęliśmy się śmiać. Gun poklepał mnie po
ramieniu i wstał od stołu.
- Skoro masz tego Kyounga, nie muszę
czuć się zagrożony.
Ten zboczeniec puścił do mnie zaczepne
oczko, ubierając swoja skórzaną kurtkę.
- Kijem bym Cię nie tknął, cioto.
Uśmiechnąłem się i wstałem, żeby
przytulic go na pożegnanie.
- Spokojnie, wszystko będzie jak
dawniej. Lecę już do domu. Nie musisz się o nic martwić, szefie.
Gun przybił mi piątkę i wyszedł. Nie pamiętam,
kiedy ostatnio byłem tak szczęśliwy. Niepotrzebnie obawiałem się jego reakcji.
Powinienem wiedzieć, że nic nie jest w stanie rozwalić mojej przyjaźni z tą
ciotą. Posprzątałem stół i ułożyłem się wygodnie na kanapie. Teraz w końcu mogłem
bez stresu sobie odpocząć.
Mój
błogi odpoczynek trwał maksymalnie 15 minut, bo ktoś bardzo nachalnie zaczął
dobijać się do drzwi.
- Znowu Gun o czymś zapomniał. Ja go
kiedyś normalnie zabije.
Marudziłem pod nosem, wstając powoli z
wygodnej kanapy.
- Czego zapomniałeś, cioto?
Otworzyłem drzwi z impetem i ku mojemu
zdziwieniu, wcale nie stał tam Gun.
- Miło witasz gości, nie zaprzeczę.
Kyoung uśmiechnął się szarmancko i
wszedł do środka bez pytania.
- Z jakiej okazji wchodzisz mi do domu
bez pozwolenia? W ogóle skąd wiesz gdzie mieszkam?
Zszokowany obecnością chłopaka,
próbowałem się czegoś dowiedzieć.
- Kiedy zostawiłeś mnie samego w
łazience…
Rzucił mi pełne wyrzutów spojrzenie,
co ruszyło moje sumienie i zrobiło mi się trochę głupio.
- Kiedy wychodziłeś, wypadł Ci
portfel. Nawet nie zauważyłeś, a masz tam wszystkie dokumenty.
Kyoung dokończył zdanie i pomachał mi
przed nosem moim portfelem, odkładając go na stół.
- O, rzeczywiście.
Spojrzałem zdziwiony na portfel,
leżący teraz na stole. Zupełnie na zauważyłem, że przez ostatni wieczór nie
miałem przy sobie dokumentów.
- Chung Sundo, urodzony 15 października
w Incheon, 178 cm wzrostu, 70 kg, kolor oczu: niebieski, kolor włosów…
Kyoung rozsiadł się na kanapie,
wyczytując z dokumentów informacje na mój temat.
- Oddawaj to.
Wyrwałem mu z ręki plik dokumentów i
schowałem do kieszeni. Zrobił znów obrażona minę i spojrzał na mnie jakby miał
się zaraz rozpłakać. Poczochrałem jego włosy i usiadłem obok, obejmując go
ramieniem. Spojrzałem na niego, starając się wyglądać najbardziej seksownie jak
tylko potrafiłem.
- Chyba coś Ci obiecałem.
Zanim zdążyłem coś jeszcze dodać, usta
Kyounga już znajdowały się na moich. Tym razem, bez zbędnych zabaw, od razu
zdjąłem nam koszulki. Wziąłem młodszego na ręce i zaniosłem go do swojego
pokoju.
- Czuję się jak księżniczka, hi hi.
Kyoung zachichotał, a ja tylko
przewróciłem oczami. Rzuciłem go na łóżko i zacząłem agresywnie całować jego
nagie ciało.
- Śmierdzi spirytusem. Był tu ktoś inny?
Kyoung spojrzał na mnie podejrzliwie. Uśmiechnąłem
się czarująco.
- Zazdrosny?
Nie czekając na odpowiedź, wpakowałem
młodszemu język do ust, by jego też pobudzić do działania. Śmiało odpowiadał na
moje pieszczoty, ale nie pozwalałem mu na przejęcie kontroli. Musiał wiedzieć,
kto tu rządzi. Kyoung wypychał biodra do
góry mocnymi ruchami, co sprawiało mi spora przyjemność. Od razu odwrócił się na
brzuch, dając mi znak. Nie sądziłem, że będziemy to robić tak szybko, ale nie
przeszkadzało mi tempo naszej znajomości. Zdjąłem jego spodnie powoli, celowo dość
długo bawiąc się przy rozpinaniu paska i gładząc rękami po jego męskości. Teraz
dopiero dostrzegłem jak naprawdę piękne ciało ma Kyoung. Jego idealnie głodka
skóra była wręcz stworzona do całowania. Nagi chłopak leżał przede mną,
czekając na mój ruch. Swoich spodni pozbyłem się zdecydowanie szybciej.
Siedziałem na łóżku obok leżącego na brzuchu chłopaka, sapiąc z podniecenia. I obaj byliśmy nadzy. Jeszcze tydzień temu nie
uwierzyłbym w coś takiego. Uśmiechnąłem się pod nosem i uniosłem rękę do ust,
by poślinić dwa palce.
- Nie trzeba, zacznij już.
Kyoung wyszeptał, łapiąc płytki
oddech. Chwyciłem biodra młodszego pewnie i ustawiłem swoje przyrodzeniu zaraz
przy jego pośladkach. Zacząłem powoli w niego wchodzić, a Kyoung jęczał
rozkosznie, przyprawiając mnie o dreszcze. Czułem jak jego mięśnie zaciskają się
wokół mojego członka. Kiedy wszedłem w niego głęboko, młodszy krzyknął z
przyjemności.
- Proszę… Sundo…
Poczułem, że dotykam jego prostaty. Pochyliłem
się nad jego ciałem i , obejmując go, chwyciłem obiema rękami jego suki. Były już
twarde, lecz zabawa nimi sprawiała obu przyjemność. Teraz ja jęczałem
rozkosznie, czego się nie spodziewałem. Nie oczekiwałem, że seks z mężczyzna
może być taki przyjemny.
- S-sundo, proszę… zaraz dojdę…
Kyoung nie mógł złapać oddechu,
ruszając się w przód i tył w rytm moich bioder. Podkręciłem trochę tempo i
kilkoma mocniejszymi pchnięciami doprowadziłem Kyounga do orgazmu, przez co ten
poplamił mi koc, leżący na łóżku. Kilka ruchów później sam poczułem jak moja
sperma rozlewa się we wnętrzu młodszego. Położyłem się obok zdyszanego Kyounga,
samemu łapiąc oddech. Młodszy wtulił się we mnie, a mi nie pozostało nic
innego, jak objąć go ramieniem i pocałować na dobranoc. Nim się zorientowałem,
Kyoung już spał, przytulając się do mnie mocno.
- Codziennie przed snem mógłbym go
oglądać.
Pomyślałem i sam szybko zasnąłem. Byłem
najszczęśliwszym człowiekiem we wszechświecie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeśli ktoś to przeczytał, to bardzo dziękuje n.n
Hwaiting ~