czwartek, 18 lipca 2013

Sundo x Kyoung cz.3

Hej :) Słoneczko w pełni, a ja nic nie robię. Nie mogę już patrzeć na swoje odbicie w lustrze, mam dość samego siebie. Trochę mi smutno, bo dalej mało osób czyta mojego bloga (o ile wgl ktoś czyta), ale trudno, takie życie. Chciałbym, żeby to się zmieniło i mam nadzieje, że mi się uda. To chyba moje ulubione opowiadanie.  Miłego czytania~



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~




- Tam… Sundo…
Uśmiechnąłem się i już wiedziałem, co mam zrobić. Z każdym pchnięciem biodrami czułem fale gorąca, rozlewającą się po całym ciele. Kiedy już miałem własnoręcznie zająć się spodniami Kyounga, poczułem na lewym udzie wibracje, a nie był to wibrator ani inna zabawka, którą moglibyśmy przyjemnie wykorzystać. Zignorowałem to, lecz telefon nie przestawał dzwonić, więc ze zrezygnowaną miną spojrzałem na młodszego i przestałem się o niego ocierać. Odebrałem i usłyszałem w słuchawce bardzo dobrze mi znany głos Guna.
- Szefie? Wszystko ok? Nie przyszedłeś do nas wczoraj, nie byłeś dziś w szkole, a teraz jesteś gdzieś poza domem… Martwimy się.
Mój najlepszy przyjaciel czekał, aż coś odpowiem, a ja starałem się uspokoić oddech, by nie było w nim słychać podniecenia.
- A no tak, wiesz, miałem trochę roboty…
Zacząłem, powoli wstając z Kyounga, który zrobił kwaśną minę. Nadmuchał policzki z niezadowolenia i patrzył na mnie z dołu, mając jednak nadzieję, że dokończymy to, co zaczęliśmy.
- Jak to jesteście pod moimi drzwiami? Ehhh…Dobra, przepraszam, będę za minutę.
Dokończyłem szybko rozmowę i odłożyłem słuchawkę, spoglądając przepraszająco na młodszego, który wyglądał na prawie obrażonego.
- Nie gniewaj się, ale muszę już iść.
Przykucnąłem przy Kyoungu i położyłem mu dłoń na policzku. Spojrzał na mnie z pogardą, ale wiedziałem, że nie będzie zły.
- Dokończymy innym razem.
Uśmiechnąłem się i pocałowałem go na pożegnanie, tym razem krótko, bo wiem, że mógłbym się od niego już nie oderwać.
- Trzymam Cię za słowo.
Kyoung uśmiechnął się urokliwie, dzięki czemu wiedziałem, że będę musiał dotrzymać obietnicy. Wyszedłem z łazienki, dopinając guziki od koszuli, a kłęby dymu sprawiły, że lekko się zachwiałem. Z trudem trafiłem do wyjścia, kierując się w jedyną stronę skąd dochodziło świeże powietrze. Po wyjściu na zewnątrz, odetchnąłem z ulgą i ruszyłem truchtem w stronę domu. Bieg dobrze mi zrobił, trochę oprzytomniałem i ‘przetrawiłem’ zaistniałą sytuację. Chyba pogodziłem się z faktem, że byłem zakochany w Kyoungu. Sam oswoiłem się z tą myślą, lecz nie wyobrażam sobie tego, jak miałbym o tym powiedzieć chłopakom. Chyba by mnie powiesili. Przecież to oznaczało tylko moją słabość, ktoś taki jak ja nie może być zakochany, a już zwłaszcza nie w chłopaku. Przez krótką chwilę zastanawiałem się, czy im o tym powiedzieć, ale gdy wyobraziłem sobie ich reakcję, szybko zrezygnowałem z tego pomysłu. Nie byli jeszcze na to gotowi. Ja nie byłem na to gotowy. Stanąłem przed wejściem do mojego budynku i zastanowiłem się nad jakąś wymówką.
- Trudno, wymyślę coś na poczekaniu.
Pomyślałem i pchnąłem drzwi prowadzące na klatkę schodową. Przed moim mieszkaniem zgromadziła się pokaźna grupka kolesi. Uśmiechnąłem się do nich przepraszająco i spojrzałem na Guna. Na szczęście, o nic nie pytali. Za taką wyrozumiałość ich uwielbiałem. Pewnie podszedłem do kumpli i objąłem Guna ramieniem.
- Wiem, przepraszam. Postaram się wynagrodzić wam wczorajszy wieczór.
Zaprosiłem gestem do mieszkania uśmiechających się teraz radośnie przyjaciół. Gun Uśmiechnął się do mnie na znak, że się nie gniewa, ale ten uśmiech wydał mi się lekko wymuszony. Coś musiało być nie tak. Zamknąłem drzwi wejściowe i rozejrzałem się po wysprzątanym mieszkaniu.
- Rozgośćcie się, cały dzień dziś sprzątałem.
Kiwnąłem głową do drużyny i ruszyłem w stronę barku, z którego wyciągnąłem spora butelkę pełną naszego ulubionego trunku. Tak jak przypuszczałem, chłopaki wcale nie zamierzali wyjść przed północą, a już na pewno nie chcieli wyjść trzeźwi. Drzwiczki od barku nie zamykały się aż do rana.
            Woda powoli kapała z niedokręconego kranu. Tętniące życiem miasto szumiało za oknem, co jakiś czas zaburzając harmonię jakąś karetką na sygnale albo klaksonem. Ktoś ciężki nadepnął mi na stopę, co wywołało u mnie grymas niezadowolenia i ciche jęknięcie. Chciałem podnieść głowię i zobaczyć, kto to był, ale moje ciało wydawało mi się takie ciężkie, że nie byłem w stanie. Podparłem się łokciami o blat stolika, na którym właśnie leżało górne pół mojego ciała. Druga połowa opadała luźno na podłogę w salonie, gdzie panował teraz straszny syf. Stopa bolała mnie coraz bardziej, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Rozejrzałem się do dookoła. Zaraz obok mnie leżał Gun, zalany w trzy dupy. Ślina kapała mu z prawego kącika ust. Powoli postawiłem się do pionu, uważając na bolącą stopę. Salon wypełniała woń alkoholu i spoconych kolesi. Dowlokłem się do kuchni, omijając leżących wszędzie chłopaków. Przemyłem twarz wodą i spojrzałem na nadal śpiącego Guna. Jemu musiałem opowiedzieć o zajściach ostatnich dni. Tylko kiedy i jak?
- Martwił się, ciągle mówił tylko o Tobie.
Ktoś odezwał się zza kanapy, ale nie wyłapałem  kto to był. Spuściłem głowę. Gun był przy mnie zawsze i mówił mi o wszystkim. Nie mógłbym go okłamać.
- Wiem.
Odpowiedziałem szybko, aby nawet nie zaczynać rozmowy, bo chłopaki zaczęli się właśnie przebudzać. Wstawali powoli, jeden po drugim, i spokojnie próbowali poznajdywać wszystkie swoje rzeczy.  Spora cześć pożegnała się ze mną i chwiejnym krokiem ruszyła w kierunku drzwi, obijając się przy tym o wszystkie możliwe ściany. Przez chwilę rozważałem możliwość odprowadzenia ich do domów, lecz moje lenistwo zwyciężyło i usiadłem sobie wygodnie na kuchennym krześle. Stopa bolała już mniej, ale nie chciałem jej nadwyrężać. Co jakiś czas ktoś wychodził, aż spora grupa zmniejszyła się do grona dwóch osób, czyli mnie i Guna. Mógł spać całymi dniami i nic nie było w stanie go wybudzić, szczególnie po alkoholu. Nie przejmując się zapachem spirytusu, wziąłem nieprzytomnego Guna na ręce i zaniosłem do swojego łóżka. Sam postanowiłem zabrać się za sprzątanie. Znowu. Wskoczyłem pod prysznic , co zdecydowanie poprawiło mi nastrój. Od razu poczułem się lepiej, tak świeżo. Wyszedłem z łazienki w samych spodniach i zacząłem zbierać szklane butelki z podłogi w salonie. Czułem, że szybko się z tym nie uwinę. Żeby nie przeszkadzać Gunowi, starałem się w miarę nie porozbijać butelek, choć bez tego się nie obyło. Po kilku godzinach sprzątania byłem utyrany bardziej niż ostatnio. Wyniosłem worki z butelkami do pojemnika na szkło (ekologicznie), a korzystając już z okazji bycia na zewnątrz, zrobiłem małe zakupy w osiedlowym sklepiku. Chłopaki wyżarli mi wczoraj prawie całe jedzenie. Gdy wróciłem do domu, Gun dalej spał. W dodatku chrapał. Nie przeszkadzał mi, to było nawet w pewnym sensie urocze. Uśmiechnąłem się słysząc nosowy dźwięk, wydobywający się z przyjaciela.
Usiadłem na kanapie, żeby dać trochę wytchnienia mojej stopie, która owinąłem bandażem elastycznym. Odchyliłem głowę do tyłu i westchnąłem ciężko.
- Taki jesteś zmęczony? Ja mam mnóstwo energii.
Gun stał w wejściu do salonu i uśmiechał się szeroko.
- Gdybym spał tyle co Ty, tez bym tryskał energią, cioto.
Uśmiechnąłem się do Guna, który właśnie szedł w stronę kuchni, wystawiając mi język.
- Zrób śniadanie.
Machnąłem do Guna ręką, nawet nie odwracając się w jego stronę.
- Khh…
Prychnął Gun, ale i tak posłusznie zrobił mi jajecznice. Obaj zjedliśmy w ciszy, a ja wiedziałem, że będę musiał się odezwać. Ku mojemu zaskoczeniu, to Gun zaczął pierwszy rozmowę.
- Wiesz, Sundo, jeśli nie chcesz mówić co się dzieje to nie mów, ale strasznie widać, że coś jest nie tak.
- Pamiętasz tego pierwszaka z Black Tiger?
- Tego, który Cie uderzył? Wiedziałem, że to o niego chodzi. Co, dokopałeś mu wtedy?    Byłem pewien, że nie pozwolisz tak siebie traktować.
Gun patrzył na mnie spokojnie. Teraz to zupełnie zbił mnie z tropu, ale już podjąłem decyzję o powiedzeniu mu prawdy.
- Nie do końca…
Podrapałem się po karku.
- No? Co z nim?
Pomyślałem, że po prostu to powiem.
- On.. i ja… tak jakby…ten Kyoung… wiesz… mi się...
Teraz to Gun zupełnie nie wiedział do czego zmierzam.
- Sundo, co zamierzasz mi powiedzieć?
Uniósł podejrzliwie jedną brew, co zawsze wywoływało u mnie śmiech.
- Dobra, ja po prostu jestem gejem.
Poczułem się jakbym zrzucił jakiś ogromny ciężar. Od razu zrobiło mi się lżej na duchu, ale moją przyjemność zepsuł Gun, opluwając mnie sokiem, który właśnie pił.
- Chyba sobie jaja robisz.
Uśmiechnąłem się szeroko i pokiwałem głową na znak, że to nie żart, choć trochę bałem się tego, co zaraz usłyszę. Gun wstał i powolnie usiadł obok mnie.
- Więc Ty… i ten Kyoung… hmmm… to jak… nie boli Cie dupa?
Mój najlepszy przyjaciel zaczął się śmiać pod nosem.
- Jesteś świnią, wiesz?
Uderzyłem Guna łokciem w brzuch, a ten tylko zachichotał.
- Nie, poza tym to nie ja jestem tym pasywnym.
Powiedziałem dumnie, teatralnie wypinając pierś do przodu. Obaj zaczęliśmy się śmiać. Gun poklepał mnie po ramieniu i wstał od stołu.
- Skoro masz tego Kyounga, nie muszę czuć się zagrożony.
Ten zboczeniec puścił do mnie zaczepne oczko, ubierając swoja skórzaną kurtkę.
- Kijem bym Cię nie tknął, cioto.
Uśmiechnąłem się i wstałem, żeby przytulic go na pożegnanie.
- Spokojnie, wszystko będzie jak dawniej. Lecę już do domu. Nie musisz się o nic martwić, szefie.
Gun przybił mi piątkę i wyszedł. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem tak szczęśliwy. Niepotrzebnie obawiałem się jego reakcji. Powinienem wiedzieć, że nic nie jest w stanie rozwalić mojej przyjaźni z tą ciotą. Posprzątałem stół i ułożyłem się wygodnie na kanapie. Teraz w końcu mogłem bez stresu sobie odpocząć.
            Mój błogi odpoczynek trwał maksymalnie 15 minut, bo ktoś bardzo nachalnie zaczął dobijać się do drzwi.
- Znowu Gun o czymś zapomniał. Ja go kiedyś normalnie zabije.
Marudziłem pod nosem, wstając powoli z wygodnej kanapy.
- Czego zapomniałeś, cioto?
Otworzyłem drzwi z impetem i ku mojemu zdziwieniu, wcale nie stał tam Gun.
- Miło witasz gości, nie zaprzeczę.
Kyoung uśmiechnął się szarmancko i wszedł do środka bez pytania.
- Z jakiej okazji wchodzisz mi do domu bez pozwolenia? W ogóle skąd wiesz gdzie mieszkam?
Zszokowany obecnością chłopaka, próbowałem się czegoś dowiedzieć.
- Kiedy zostawiłeś mnie samego w łazience…
Rzucił mi pełne wyrzutów spojrzenie, co ruszyło moje sumienie i zrobiło mi się trochę głupio.
- Kiedy wychodziłeś, wypadł Ci portfel. Nawet nie zauważyłeś, a masz tam wszystkie dokumenty.
Kyoung dokończył zdanie i pomachał mi przed nosem moim portfelem, odkładając go na stół.
- O, rzeczywiście.
Spojrzałem zdziwiony na portfel, leżący teraz na stole. Zupełnie na zauważyłem, że przez ostatni wieczór nie miałem przy sobie dokumentów.
- Chung Sundo, urodzony 15 października w Incheon, 178 cm wzrostu, 70 kg, kolor oczu: niebieski, kolor włosów…
Kyoung rozsiadł się na kanapie, wyczytując z dokumentów informacje na mój temat.
- Oddawaj to.
Wyrwałem mu z ręki plik dokumentów i schowałem do kieszeni. Zrobił znów obrażona minę i spojrzał na mnie jakby miał się zaraz rozpłakać. Poczochrałem jego włosy i usiadłem obok, obejmując go ramieniem. Spojrzałem na niego, starając się wyglądać najbardziej seksownie jak tylko potrafiłem.
- Chyba coś Ci obiecałem.
Zanim zdążyłem coś jeszcze dodać, usta Kyounga już znajdowały się na moich. Tym razem, bez zbędnych zabaw, od razu zdjąłem nam koszulki. Wziąłem młodszego na ręce i zaniosłem go do swojego pokoju.
- Czuję się jak księżniczka, hi hi.
Kyoung zachichotał, a ja tylko przewróciłem oczami. Rzuciłem go na łóżko i zacząłem agresywnie całować jego nagie ciało.
- Śmierdzi  spirytusem. Był tu ktoś inny?
Kyoung spojrzał na mnie podejrzliwie. Uśmiechnąłem się czarująco.
- Zazdrosny?
Nie czekając na odpowiedź, wpakowałem młodszemu język do ust, by jego też pobudzić do działania. Śmiało odpowiadał na moje pieszczoty, ale nie pozwalałem mu na przejęcie kontroli. Musiał wiedzieć, kto tu rządzi.  Kyoung wypychał biodra do góry mocnymi ruchami, co sprawiało mi spora przyjemność. Od razu odwrócił się na brzuch, dając mi znak. Nie sądziłem, że będziemy to robić tak szybko, ale nie przeszkadzało mi tempo naszej znajomości. Zdjąłem jego spodnie powoli, celowo dość długo bawiąc się przy rozpinaniu paska i gładząc rękami po jego męskości. Teraz dopiero dostrzegłem jak naprawdę piękne ciało ma Kyoung. Jego idealnie głodka skóra była wręcz stworzona do całowania. Nagi chłopak leżał przede mną, czekając na mój ruch. Swoich spodni pozbyłem się zdecydowanie szybciej. Siedziałem na łóżku obok leżącego na brzuchu chłopaka, sapiąc z podniecenia.  I obaj byliśmy nadzy. Jeszcze tydzień temu nie uwierzyłbym w coś takiego. Uśmiechnąłem się pod nosem i uniosłem rękę do ust, by poślinić dwa palce.
- Nie trzeba, zacznij już.
Kyoung wyszeptał, łapiąc płytki oddech. Chwyciłem biodra młodszego pewnie i ustawiłem swoje przyrodzeniu zaraz przy jego pośladkach. Zacząłem powoli w niego wchodzić, a Kyoung jęczał rozkosznie, przyprawiając mnie o dreszcze. Czułem jak jego mięśnie zaciskają się wokół mojego członka. Kiedy wszedłem w niego głęboko, młodszy krzyknął z przyjemności.
- Proszę… Sundo…
Poczułem, że dotykam jego prostaty. Pochyliłem się nad jego ciałem i , obejmując go, chwyciłem obiema rękami jego suki. Były już twarde, lecz zabawa nimi sprawiała obu przyjemność. Teraz ja jęczałem rozkosznie, czego się nie spodziewałem. Nie oczekiwałem, że seks z mężczyzna może być taki przyjemny.
- S-sundo, proszę… zaraz dojdę…
Kyoung nie mógł złapać oddechu, ruszając się w przód i tył w rytm moich bioder. Podkręciłem trochę tempo i kilkoma mocniejszymi pchnięciami doprowadziłem Kyounga do orgazmu, przez co ten poplamił mi koc, leżący na łóżku. Kilka ruchów później sam poczułem jak moja sperma rozlewa się we wnętrzu młodszego. Położyłem się obok zdyszanego Kyounga, samemu łapiąc oddech. Młodszy wtulił się we mnie, a mi nie pozostało nic innego, jak objąć go ramieniem i pocałować na dobranoc. Nim się zorientowałem, Kyoung już spał, przytulając się do mnie mocno.
- Codziennie przed snem mógłbym go oglądać.

Pomyślałem i sam szybko zasnąłem. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem we wszechświecie. 





~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Jeśli ktoś to przeczytał, to bardzo dziękuje n.n
Hwaiting ~

piątek, 12 lipca 2013

Daehyun x Youngjae /B.A.P/

Dziś coś innego. Na prośbę koleżanki napisałem fanfica DaeJae. A że ostatnio nie mogę przestać słuchać Coffee Shop, nawet dobrze się składa. Miłego czytania~

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~








                 Impreza rozkręcała się w najlepsze. Klubowa muzyka dudniła w uszach balangowiczów i prawie trzęsła drewnianym domkiem. Młodzież bawiła się jak gdyby miało nie być jutra. Daehyun stał pod ścianą, opierając się o barek stojący obok. Dziś nic nie pił, w końcu przyjechał samochodem. Rozglądał się po pomieszczeniu, gdzie jego najlepsi kumple zażywali rozrywki między tłumem krzyczących studentów. Brunet analizował każdy szczegół, by móc później wszystko dokładnie opowiedzieć obecnie pijanym kolegom. Co jakiś czas spoglądał na grupkę dziewczyn, które – również całkowicie  pijane – raz po raz podchodziły bliżej niego, by coś powiedzieć, zawstydzić się i wrócić na bezpieczną odległość. Nie przeszkadzało mu to zbytnio. Ale też nie interesowało. Nie chciał mieć dziewczyny, bo i tak nie miałby dla niej czasu. To cud, że udało im się wyrwać na imprezę. Wiecznie tylko promowanie się i treningi.  Jedynie spędzanie czasu z reszta zespołu we wspólnym dormie dawało mu trochę wytchnienia i relaksu. Zwłaszcza to, jak leżąc już w łóżkach, rozmawiali z Youngjae o wszystkim. Naprawdę o wszystkim. Okropnie dudniąca piosenka właśnie dobiegła końca, a Daehyun zaczął w duchu prosić, by następna okazała się bardziej znośna i nie tak hałaśliwa. Jak na jego życzenie, duże kolumny stojące po obu stronach salonu wydały z siebie łagodny, przyjemny dźwięk gitary. Jung uśmiechnął się na myśl o chwili odpoczynku dla własnych uszu i podszedł do stołu, gdzie skorzystał z zaproponowanych przekąsek. Ze smutkiem przyjął do wiadomości fakt, że sernik właśnie się skończył.
                Daehyun rozglądnął się po pomieszczeniu. Yongguk rozmawiał teraz z jakąś dziewczyną, uśmiechając się przy tym nieporadnie. Przy dziewczynach zawsze robił się taki delikatny. Prywatnie nie jest takim twardzielem, na jakiego wygląda.
- Ta dziewczyna chyba naprawdę mu się podoba. Widać jak się stara. – pomyślał Dae, obserwując zaloty przyjaciela.
Himchan jak zwykle siedział na kanapie, otoczony pokaźną grupą wdzięczących się dziewczyn. W uwodzicielski sposób spoglądał na nie, mrugał i szeptał czułe słówka, dzięki czemu one prawie mdlały. Daehyun nie zazdrościł starszemu urody ani uroku, siebie też uważał za całkiem niezłego. Jednak wiedział, że nigdy nie będzie tak uwodzicielski w stosunku do kobiet, bo Himchan był w tej kategorii bezkonkurencyjny. Daehyun już nawet przestał się starać. Z resztą, od jakiegoś czasu zauważył, że interesuje go coś zupełnie innego. Skierował wzrok na Zelo i Jongup’a. Najmłodsi rozmawiali ze sobą, rozglądając się po salonie. Czekali tylko, aż znów włączą szybką muzykę, by dać upust swoim namiętnościom w tańcu. I oczywiście, zrobić wrażenie swoimi ruchami na płci pięknej. W końcu, Dae spojrzał na Youngjae. Jego brązowa grzywka idealnie wychylała się spod ciemnego kapelusza. Niebieska koszula, zapięta pod samą szyję sprawiała, że Jae wyglądał jeszcze bardziej seksownie niż zwykle. Daehyun, zapatrzony w młodszego kolegę, przygryzł dolną wargę, wyobrażając sobie jak sam powoli rozpina koszulę leżącego na łóżku Youngjae. To właśnie było to, co ostatnio nie dawało mu spokoju. Swoich uczuć był stuprocentowo pewny, ale po Youngjae nie mógł się spodziewać homoseksualizmu. To wszystko nadal musiało zostać tylko w wyobraźni starszego. Wolna piosenka dobiegła końca i stado przytulających się par znów zaczęło nieskoordynowanie pląsać w rytm muzyki elektronicznej. Himchan wstał, zostawiając za sobą grono fanek i spojrzał na Youngjae, który właśnie spoglądał w kierunku Dae. Yoo poczuł delikatne wibracje na lewym udzie i natychmiast odebrał telefon, wychodząc na zewnątrz. W środku na pewno nic by nie usłyszał.  Kim uśmiechnął się zaborczo i ruszył za młodszym. Daehyun zmarszczył brwi. Nie podobało mu się takie nagłe zainteresowanie Himchana jego najlepszym przyjacielem. Zaniepokojony nieobecnością chłopaków, ruszył w stronę wyjścia. Czuł, że mogło stać się coś niedobrego. Stanął przy drzwiach i wychylił się zza framugi, by zaobserwować całą sytuację. Zamrugał z niedowierzaniem. Youngjae opierał się o ścianę, próbując wcisnąć w nią swoje ciało jak najbardziej. Himchan pochylał się nad nim i szczerzył zęby w szarmanckim uśmiechu. Yoo był czerwony na twarzy, a zaciśnięte usta i oczy świadczyły o dyskomforcie jaki odczuwał.
- Hyung, przestań, proszę…- szepnął Youngjae, czując jak ręka starszego wędruje po jego ciele i zmierza do niebezpiecznie czułego miejsca.
- Jae, nie stawiaj mi oporu. Obaj wiemy jak to się skończy. Jeśli się trochę odprężysz, dla Ciebie też to będzie przyjemność. – Himchan uśmiechnął się i zaczął całować szyję Yoo, który jęknął z niezadowolenia. Próbował odepchnąć starszego, lecz ten przylgnął do niego mocno. Widząc zmartwioną i przestraszoną twarz Youngjae, Daehyun po prostu nie mógł wytrzymać.
- Co Ty sobie, kurwa, wyobrażasz?! – krzyknął Dae i rzucił się na Himchana. W końcu mógł wykorzystać fakt, że ostatnio przypakował.
- Nie waż się go tknąć! – krzyczał wściekły, okładając leżącego teraz na podłodze Himchana pięściami.
- Dobra, już odpuść, nie wiedziałem, że Jae jest Twój. – Himchan bronił się jak mógł, zasłaniając twarz dłońmi. Jego piękna buzia nie mogła przecież przy tym ucierpieć. Daehyun, z zaciśniętymi zębami i widocznymi zmarszczkami, spojrzał z pogardą na starszego. Nie znosił, kiedy Himchan robił się taki. Zawsze miał rozgraniczenie tylko: mój lub twój. Youngjae nie był zabawką, którą można posiadać. Rzucił mu ostatnie spojrzenie i wstał, odwracając się w stronę młodszego.
- Jae, jak się czujesz? Wszystko ok? – Daehyun spytał z troska w głosie.
Yoo nadal podpierał się o drewnianą ścianę domku i patrzył w stroną swojego wybawiciela z najgłupszą miną na świecie. W oczach Daehyuna  bez problemu mógł wyczytać wszystko, pokazywały tak wiele emocji. Nie wiedział co zrobić, stał bardzo niepewnie. W jednej chwili chciał rzucić się na szyję swojemu ulubionemu hyungowi i uściskać go mocno.
- Przestań,  co on o Tobie wtedy pomyśli? – głos rozsądku wydawał się wystarczająco przekonywujący.  Dae, widząc niezdecydowanie młodszego, objął go ramieniem i przycisnął do swojego ciała.
- Wracajmy już do domu, ok? – spojrzał pytająco na Jae, który kiwnął twierdząco głową i uśmiechnął się delikatnie pod nosem, co nie umknęło uwadze jego hyunga. Yoo już od dawna był zakochany, więc nawet nie przyszło mu do głowy protestować, kiedy starszy prowadził go do samochodu. Od samego debiutu czuł z Dae więź, ale nie przypuszczał, że tak szybko naprawdę zakocha się w pięknym chłopaku z Busan. Wiele razy wyobrażał sobie swój pierwszy pocałunek właśnie z Dae, swój pierwszy raz, pierwszy poważny związek. Jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że przekładanie tego na rzeczywistość nie miało sensu, bo Dae nie był gejem, a już na pewno nie był w nim zakochany. Zatrzymali się przed samochodem, a Daehyun uprzejmie otworzył drzwi pasażera i wpuścił Youngjae do środka. Sam zajął miejsce kierowcy, ciesząc się, że może spędzić trochę czasu sam na sam z ukochanym. Usadził się wygodnie i spojrzał na przyjaciela, który właśnie ziewał szeroko.
- Jesteś śpiący? Mogę rozłożyć Ci fotel, zanim dojedziemy do miasta spokojnie zdarzysz się przespać.
- Dzięki, ale jest w porząoooo….- Jae z zawstydzeniem zakrył usta rękami, próbując ukryć ziewnięcie.
- Właśnie widzę. – Daehyun uśmiechnął się szeroko i jednym przyciskiem sprawił, że Yoo znajdował się w pozycji leżącej. – Śpij dobrze.- powiedział słodko i przykrył kolegę swoją skórzaną kurtką. Nie wiedząc czemu, wywołało to rumieniec na twarzy młodszego. Jae szybko wtulił twarz w kołnierzyk kurtki, starając się ukryć wypieki na policzkach. Kurtka pachniała tak jak jej właściciel, więc Jae nie miał problemu z szybkim oddaniem się w ręce Morfeusza. Wiedział, że przyśni mu się osoba siedząca obok.
                 Daehyun jechał ostrożnie, uważając by samochód nie podskoczył zbyt mocno. Nie chciał budzić Youngjae, zwłaszcza, że co jakiś czas mógł bezkarnie przyglądać się jego uśmiechającej się przez sen twarzy. Tak bardzo go kochał. Wiedział, że to nierealne, ale miał przez ułamek sekundy małą nadzieję, że to właśnie on śni się teraz młodszemu i to dlatego ten się uśmiecha. Ryk silnika przywrócił mu trzeźwe myślenie. Z tak pięknymi widokami jak te na siedzeniu obok, droga do miasta upłynęła Daehyunowi naprawdę szybko. Nim się obejrzał, siedzieli w samochodzie zaparkowanym na parkingu ich wieżowca. Przyglądał się idealnej twarzy młodszego, starając się opanować rosnące w nim pożądanie.
- Najlepiej będzie, jak go obudzę. Wtedy nic mnie nie będzie kusić. – Daehyun myślał na głos, mając nadzieję, że to wzmocni przekaz jego świadomości i jednak będzie w stanie się powstrzymać. Nachylił się nad Yoo i pchnął jego ramie.





           Youngjae poczuł, że stoją. Samochód ewidentnie przestał się ruszać.Próbował zaczerpnąć powietrza, lecz otwarcie ust utrudniało mu cos nieznanego. W jednej chwili zorientował się, że to czyjeś usta blokują jego własne, przytrzymując delikatnie jego wargi złączone. Kiedy już miał otworzyć oczy, usłyszał delikatny głos i poczuł, że jego usta zrobiły się wolne.
- Nie otwieraj oczu, jeszcze nie teraz.
Daehyun ponownie pocałował młodszego, tym razem intensywniej. Youngjae nie nadążał myślami za tokiem wydarzeń. Właśnie po raz pierwszy się całował i to z chłopakiem swoich marzeń. Odczuwał niesamowita euforię. Ekscytacja zrobiła swoje i z czasem, Youngjae chciał pozwolić Daehyunowi na więcej. Rozchylił usta, co Dae momentalnie wyczuł i wykorzystał, wpychając tam swój język. Youngjae nie chciał pozostawać dłużny, więc swój język również włączył do akcji i, choć nie był do końca pewny co robi, starał się powtarzać każdy ruch Dae. Starszy oderwał się od ust Jae i spojrzał mu prosto w oczy, które teraz były otwarte szeroko i błyszczały z podniecenia.
- Szybko się uczysz. – wyszeptał Dae i zaczął obdarowywać pocałunkami szyję kolegi w miejscu, gdzie wcześniej robił to Himchan, lecz tym razem z pewnością było to przyjemniejsze. Z czasem ich niewinny pocałunek zmienił się w pełen pożądania i wzajemnej miłości. Zanim obaj zdążyli się zorientować, starszy siedział teraz okrakiem na znajdującym się nadal w pozycji leżącej Yoo. Jung zaczął gładzić po ciele młodszego i powoli rozpinać jego koszule, zupełnie tak, jak wyobrażał to sobie kilka godzin wcześniej. Kiedy skończył rozpinać guziki, wziął dłonie młodszego w swoje i powoli zaczął prowadzić nimi po własnym ciele tak, że Jae odwrócił wzrok. Bał się, że Jung uzna go za zboczeńca. A przecież to on sam  prowadził jego ręce. Jae zdjął koszulkę starszego, by móc w pełni podziwiać jego ciało. Teraz już niczym się nie przejmował. Chciał tylko bliskości ukochanego hyunga. Starszy miał podobne pragnienia, ponieważ zaczął całować ciało Youngjae, zostawiając za ustami wilgotne ślady. Jedna ręka Dae zawędrowała na wzniesienie, które wytworzyło się w na styku obcisłych spodni młodszego. Powoli stymulował jego męskość, chciał, żeby Yoo odczuwał wszystko najintensywniej. Młodszy odchylił głowę do tyłu i jęczał rozkosznie. Sam się zdziwił, że jest w stanie jęczeć tak głośno i intensywnie. Nie chciał dłużej czekać, bo czuł, ze wszystkie emocje zaraz go rozsadzą.
- H-hyung, zaraz pękną mi spodnie…- zajęczał i spojrzał w oczy siedzącego na nim chłopaka, które przymglone były ekscytacja i podnieceniem.
- To może od razu się ich pozbędziemy? – Dae uśmiechnął się urokliwie.
Młodszy nie tak wyobrażał sobie swój pierwszy raz, w końcu samochód nie był najromantyczniejszym miejscem. Ale najważniejsze było to, że miał to robić z Daehyunem, więc miejsce nie było ważne. Poczuł jak delikatnie zaczyna się kołysać, z czasem coraz mocniej i mocniej. Czuł jak całe jego ciało rusza się pod wpływem szarpnięć. Dodatkowo słyszał ciągle powtarzane swoje imię.
- Youngjae, Youngjae, Youngjae…-  Głos Daehyuna stawał się coraz wyraźniejszy.
                Daehyun szarpał mocno kolegę za ramię, nie mogąc wybudzić go ze snu. Mógł obudzić go od razu, a nie siedzieć w samochodzie i fantazjować na jego temat. Youngjae nagle zerwał się do pionu i ostrożnie ocenił sytuacje. Przyswoił już fakt, że to był tylko sen. Kiwnął do Daehyuna głową i obaj wyszli z samochodu. Drogę z parkingu aż do swojego pokoju pokonali w ciszy, co wprawiało ich w nie małe zakłopotanie. Kiedy położyli się do łóżek, obaj stwierdzili, że jednak wypadałoby cos powiedzieć.
- Więc…- zaczęli obaj i zaśmiali się nerwowo, nie patrząc się w swoja stronę.
- Dobranoc. – rzucił Daehyun i przykrył się kołdrą aż po czubek nosa.
- Tak, dobranoc.

Jednak tej nocy żaden z nich nie mógł zasnąć. Nieustające uczucie do drugiej osoby, która nawet Cie nie kocha. Ba, nie wiesz czy Cię nie kocha. Ale jesteś zbyt tchórzliwy, żeby wyznać jej prawdę. Zaryzykowałbyś? Oni za bardzo się boją, że się stracą. Ciągle tkwią w wieczne ukrytej miłości.