środa, 25 grudnia 2013

Tao x Kris /Exo/ cz. II

Cześć ;p miało być przed świętami, wiem ;x niestety, mama zabrała mi laptopa na świeta, żebym niby spędzał czas z rodziną. wybaczcie, to była dla mnie męczarnia. odnośnie fick'a: jestem pewien, że popełniłem błąd robiąc ze wszystkich bohaterów chrześcijan, przepraszam, ale to na potrzeby opowiadania.
Mam nadzieje, że Wam się spodaba. Miłego czytania. Wesołych Świąt *-*

Take care ~



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



‘Tao, gdzie jesteś?’
‘Tam gdzie już Cię nie ma.’
‘Czyli gdzie?’
‘W moim świecie.’
‘Tao!’

-Dawno Cię nie widziałem. – chłopak nalał mi kilka centymetrów szkockiej, a sam odpalił cygaro.
- Tak, robię sobie małe wakacje.
- To jak długo sprawisz mi radość swoją obecnością?
- Może zostanę już na zawsze. – uśmiechnąłem się i wypiłem całą zawartość szklanki.
- Chyba nie mówisz poważnie?
- Nie cieszysz się?
Brunet uśmiechnął się do mnie i oparł się wygodniej o kanapę. Chyba nie chciał mówić nic więcej, zresztą i tak wiedziałem że się cieszy. Teoretycznie powinienem zostać teraz sam, a nie siedzieć w oddalonym o tysiące kilometrów od mojego domu pokoju na poddaszu.  Deszcz delikatnie stukał w okna, tworząc rozmaite melodie komponujące się z muzyką fortepianu w tle. Przyjaciel co jakiś czas odwracał wzrok od cygara i patrzył na mnie uważnie, jakby chciał odczytać prawdziwy cel mojej wizyty. Przysiadłem się bliżej niego. Ten fortepian naprawdę brzmiał pięknie. Brakowało tylko by osobą siedzącą obok był… Zamknąłem oczy czując, że zbliża się fala łez. Ku mojemu zdziwieniu, poczułem tylko wąski pasek ciepła na policzku, pozostały po rozgrzanej łzie. Delikatna kropelka spadła na rękaw mojej szarej bluzy, zostawiając widoczny ślad.
- Tao, nie zamierzam pytać dlaczego przyjechałeś. Bardzo mnie to cieszy. Jeśli to miejsce traktujesz jako świątynie, w której możesz się schować przed wszystkimi i uciec od problemów, to obiecuje, że będziesz tu spokojny.
Zrobiło mi się jakoś  lżej. Żałuję, że nie przyjechałem tu już kilka miesięcy wcześniej. Wstałem z kanapy i ukłoniłem się głęboko.
- Dziękuje. Pozwolisz, że pójdę już do swojego pokoju. Muszę odpocząć.
Xiang kiwnął na znak zgody i odpalił drugą fajkę. Spokojnie wyszedłem z pokoju, skręciłem w prawo i długim korytarzem poszedłem aż do końca, gdzie znajdowały się drzwi do mojej sypialni ze szkolnych czasów. Pokój prawie nic się nie zmienił. Był trochę bardziej zaniedbany, ale sam też nie często tu sprzątałem. Zdjąłem torbę z łóżka i położyłem ją przy drzwiach szafy. Nad łóżkiem zamontowana była drewniana półka, którą zrobiliśmy razem z Xiangiem, żebym mógł gdzieś składać ważne dla mnie rzeczy. Uśmiechnąłem się pod nosem  przypominając sobie jak podczas naszych zabaw w warsztacie Xiang walnął sobie młotkiem w palec, a robiąc krok w tył stanął nogą w wiadrze pełnym kleju. Dobre czasy. Przetarłem rękawem zakurzoną półkę i niepewnie chwyciłem ramkę ze zdjęciem, przysuwając ją bliżej twarzy. Stałem z Krisem przed wytwórnią, a on obejmował mnie ramieniem. Obaj szczerzyliśmy się jak idioci. Pamiętam dlaczego postawiłem tu to zdjęcie. Wtedy byliśmy trainee, to było zaraz po wstąpieniu do wytwórni. Był to okres, w którym co tydzień tu wracałem, nie mogąc odzwyczaić się od przebywania z innymi uczniami. Kris wtedy bardzo mi pomagał. Za każdym razem, kiedy miałem wracać do Korei, robiło mi się trochę smutno. Postawiłem tu to zdjęcie by pamiętać, że w Korei też mam do czego wracać. Do kogo. Zdjęcie sprzed kilku lat przywołało dość świeże wspomnienia.
- Muszę zapomnieć.
Odłożyłem ramkę zdjęciem do dołu i położyłem się na łóżku. Nie miałem nawet ochoty się rozpakowywać. Starałem się zasnąć, ale nie było to takie proste. Natłok myśli i ciągłe pytania, czy dobrze zrobiłem, nie dawały mi spokoju. To była długa noc. Tęskniłem.

‘Tao, jadę po Ciebie.’
‘Nie wiesz gdzie jestem.’
‘Sprawdzę wszystkie możliwe miejsca, choćbym miał szukać przez całe święta.’
‘Daj sobie spokój.’
‘Nie uciekaj przede mną. Prędzej czy później Cię znajdę.’

                Rano rozstanie z łóżkiem szło mi ciężej niż się tego spodziewałem. Obudziły mnie dźwięki dochodzące z sali treningowej, ale ze wszystkich sił starałem się zminimalizować ich działanie za pomocą poduszki przyciskanej do uszy. Nie udało się. Teraz wyraźnie poczułem, że od opuszczenia szkoły moja samodyscyplina i kontrola poważnie spadły. Wlepiłem wzrok w biały sufit, który kilka lat temu był pierwszą rzeczą, którą oglądałem po przebudzeniu. Jeszcze kilka dni temu nade mną nachylałby się teraz Kris, dmuchając mi w ucho i starając się mnie dobudzić. Zawsze tak robił. Wstawał wcześniej, ostrożnie wchodził do mojego pokoju i sam mnie budził. Zawsze prosiłem go, żeby tak nie robił, bo nie miałem pewności, jak długo patrzy się na mnie kiedy śpię. Wydaje mi się, że przez sen nie wyglądam zbyt atrakcyjnie, a już na pewno nie na tyle dobrze, by pokazywać się tak Krisowi. Zresztą teraz to już nie istotne. Usiadłem na brzegu łóżka i niemrawo ubrałem buty.
- Pasowałoby się ogarnąć, zanim pójdę na halę.
Spojrzałem na nierozpakowaną torbę. Leniwie rozsunąłem zamek i przekopałem tonę ciuchów tylko po to, by wydostać z dna kosmetyczkę. Przeciągnąłem się i chwyciłem leżącą na wierzchu koszulkę w panterkę. Miałem to szczęście, że łazienka była zaraz obok mojego pokoju.   Szybko zamknąłem się wewnątrz i przemyłem twarz letnią wodą. Dobrze mi to zrobiło, choć spuchnięte oczy wciąż mnie piekły. Chyba przez sen zdarzyło mi się kilka razy płakać. Ugh. Oparłem się o szafkę stojącą w kącie i mocno potarłem sobie skronie. Zaczynała boleć mnie głowa. Powoli wszedłem pod prysznic i odkręciłem ciepłą wodę. Łazienka błyskawicznie wypełniła się parą, zwiększając zawartość wody w powietrzu. Stałem pod słuchawką prysznica, a woda delikatnie spływała mi po karku, zastawiając to pozytywne uczucie. Przez chwilę poczułem, jakby woda zabierała ze mnie wszystkie niemiłe emocje i skapywała wraz z nimi z moich palców do odpływu. To było najprzyjemniejsze 40 minut odkąd tu przyjechałem. 
                Kiedy skończyłem brać prysznic, trening chyba dobiegł już końca. Krzyki na sali ucichły, a w całym budynku zrobiło się jakoś ciszej. Poczekałem, aż para opadnie, przetarłem zaparowane lustro i pozbierałem swoje przybory kosmetyczne. Wyszedłem na korytarz z wciąż wilgotnymi włosami, gdzie omal nie przewrócił mnie tłum chłopaków, biegających po obu stronach. Cudem przedarłem się do oddalonego o zaledwie 2 metry pokoju, a na podłodze wciąż leżała nierozpakowana torba. Odtworzyłem szafę stojącą naprzeciw łóżka i na jednej z półek położyłem kosmetyczkę. Rzuciłem wzrokiem na torbę i usiadłem na łóżku. Nie powinno mnie tu być.
- Są święta. Chłopaki pewnie siedzą teraz razem w dormie, przy choince, i piją cieplutkie kakao. Wspólnie się śmieją, składają sobie życzenia, przytulają się…Kris ich przytula, uśmiecha się do nich, daje mi prezenty…Um. Podniosłem z półki odłożone wczoraj zdjęcie i jeszcze raz się mu przyjrzałem. Kiedy podniosłem je gwałtowniej, na podłogę upadł złożony papierek. Zdezorientowany postawiłem ramkę z powrotem na półce i chwyciłem to coś, co jeszcze minutę temu było wciśnięte w róg ramki. Z bliska zobaczyłem, że jest to stara serwetka z jakiegoś fastfooda. Zawinięte w nią było zdjęcie Krisa do legitymacji. W garniturze, z blond grzywką zaczesaną do tyłu. Na serwetce, bladoniebieskim, przerywającym długopisem, było napisane:  

‘Trzymam kciuki, ale wracaj szybko!
 Będę czekać, a jak przyjedziesz to zjemy sobie coś dobrego :) ‘

Teraz przypomniałem sobie, kiedy dostałem to zdjęcie. Wyjeżdżałem kiedyś na zawody wushu, bardzo się przed nimi denerwowałem. Kris zabrał mnie na lody, żebym się odstresował, ale nie miałem ochoty na słodkie, więc poszliśmy na frytki. Siedzieliśmy sami, co bardzo mnie zszokowało, bo myślałem, że będzie cały zespół. To było chyba pierwsze nasze spotkanie, przy którym uświadomiłem sobie jak bardzo jestem do Krisa przywiązany. Już wtedy bardzo się mną przejmował i opiekował. A przecież praktycznie się na znaliśmy. Jako pierwszy zbliżył się do mnie, zaczął się troszczyć, zawsze mi pomagał. We wszystkim. Nawet na zakupy chodziliśmy razem, bo często nie mogłem zdecydować, co ubrać, a on rozwiewał wątpliwości. Um, wątpliwości… Szkoda, że teraz nie może mi powiedzieć czy dobrze zrobiłem. Zwinąłem serwetkę wraz ze zdjęciem w kulkę i schowałem do kieszeni. Twarz ukryłem w dłoniach, bojąc się, że znów zacznę płakać. Choć wydaje mi się, że w ostatnich dniach wylałem więcej łez niż przez całe życie. W tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Jak poparzony wstałem z łóżka i stanąłem na środku pokoju niemal na baczność. Do pokoju wszedł Xiang, trochę zdziwiony moją postawą.
- Przeszkadzam? Nie było Cię na śniadaniu, wszystko ok?
Kiwnąłem twierdząco głową i uśmiechnąłem się niemrawo.
- Większość chłopaków wyjeżdża na święta do domu, chodź na pożegnanie.
Xiang wyciągnął rękę w moją stronę, a ja chwyciłem ją pewnie i poszedłem wraz z przyjacielem na dół. W wielkim salonie zebrani byli wszyscy uczniowie. Stanęliśmy sobie gdzieś z tyłu, a tłum nastolatków zasłaniał nam centralną część pomieszczenia. Dopiero po kilku minutach zorientowałem się, że cały salon jest przystrojony świątecznie. Na środku pokoju stała żywa choinka, ubrana w różnokolorowe bańki i światełka, które o dziwo do siebie pasowały. Wciągnąłem mocno powietrze i w tej sekundzie poczułem świeżą woń lasu, roztaczającą się po całym budynku. Obok choinki stał nasz laoshi i wyraźnie przygotowywał się do przemowy. Ukłonił się w naszą stronę, a my zgodnie odpowiedzieliśmy głębszym ukłonem.
- Ehh… Jak co roku wszyscy wracacie do domu, a ja zostaje tu sam. Nie dziwie się wam, chcecie spędzić ten czas z kimś kogo kochacie. I bardzo dobrze, magia świąt działa tylko wtedy, gdy ten czas ofiaruje się drugiej osobie. Bez znaczenia, czy przez cały rok mieliście nienajlepsze relacje. Jutro jest dzień, w którym powinniście zapomnieć o wszystkich niesnaskach.
W tym momencie przestałem słuchać mistrza. Spojrzałem na Xianga i szybko poszedłem do własnego pokoju. Gdy biegłem po schodach, przewróciłem się na zwiniętym dywanie. Genialnie. Podniosłem się szybko i wybiegłem do swojego pokoju. Zdenerwowany zacząłem rozrzucać swoje rzeczy po całym pokoju, a później bezwzględnie wrzucać je do torby. W tym momencie ucieszyłem się, że nie miałem ochoty się rozpakować. Chwyciłem zdjęcie z Krisem i rzuciłem je na sam wierzch moich drobiazgów. Zbyt agresywnie szarpnąłem za zamek od torby, urywając kilka nici. Kurwa. Cały czas czułem gromadzącą mi się w oczach wodę. Zacisnąłem zęby i zarzuciłem torbę na ramię, chwytając za klamkę od drzwi. W tym samym momencie w drzwiach stanął Xiang.
- Wypadło Ci to na schodach.
Przyjaciel podał mi zwinięty w kulkę papierek. Chwyciłem go szybko i odwróciłem głowę, rzucając szybkie ‘Dzięki’.  Xiang został na korytarzu, a ja zbiegłem na dół. Nie miałem pojęcia czemu chciałem wrócić do domu. Po prostu musiałem teraz zobaczyć się z Krisem. Kiedy stanąłem w salonie, nagle plecy oblały mi się potem, przygryzłem wargę, zacisnąłem pięści, nogi zrobiły mi się jak z waty i podejrzanie szybko zachciało mi się sikać. Pod choinką siedział Kris, z czerwona kokardą zawiązaną na głowie. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się i wstał. Przyglądałem mu się jakbym zobaczył ducha. Podszedł bliżej , a ja nie wiedziałem co robić.
- Tao…
To był najcieplejszy uśmiech jaki w życiu widziałem.
- Sehun za Tobą tęskni. Wszyscy. Ja też. Głównie ja. Ja najbardziej.
Mhm. Kris wyciągnął rękę w moją stronę, a ja odruchowo się odsunąłem.
- Wiedziałem, że tak będzie. Przepraszam. Ja.. Ja naprawdę nie chciałem.
Wu Fan domyślił się, że mu wybaczam i wskazał mi miejsce na kanapie. Usiadłem grzecznie i czekałem, co zdarzy się później. Kris usiadł obok i podał mi parujące jeszcze kakao z pływającymi na wierzchu słodkimi piankami. Chwyciłem kubek i pociągnąłem spory łyk, który wprowadził mnie w przyjemny stan.
-Moglibyśmy pogadać o tym, co…
-A może zatańczymy jak..
-Jak w tamtym roku?
Spojrzałem w oczy siedzącego obok chłopaka i cała złość ze mnie zeszła. On wstał, wyciągnął telefon i puścił jedną z moich ulubionych świątecznych piosenek. Podał mi rękę, którą chwyciłem niepewnie i stanąłem naprzeciw niego. Ehh, co ja wyprawiam. Chyba miłość za bardzo przewróciła mi w głowie.
- Wiesz, chyba związek z *** przysłonił mi prawdziwą miłość.
Mówiąc to, Kris uśmiechnął się naprawdę uroczo.

- Tak, chyba tak. 





~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dziekuje za czyatnie.
Hwaiting ~~