Miłego czytania. Take care ~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Skończyłem śpiewać i całkiem zadowolony usiadłem na łóżku. Nie
pamiętam, żeby ta piosenka wyszła mi kiedyś tak dobrze jak dziś. Rozglądnąłem
się po pustym dormie, rozkładając się wygodniej na kanapie. Kiedy już prawie
zamykałem oczy, ktoś zaczął intensywnie szarpać klamką. Zerwałem się z łóżka i
wyprostowany jak deska stanąłem zaraz obok drzwi. W jednej chwili do mieszkania
wpadł Kris o mało nie wyrywając drzwi z zawiasów. Zatrzymał się na widok mnie i
wyszeptał:
- Tao, jak dobrze…
Zanim się zorientowałem, Wu Fan stał blisko mnie, ograniczając mi
przestrzeń życiową. Oczy starszego były mocno zaczerwienione.
- Kris, co się sta…
Chłopak momentalnie mnie uciszył, składając na moich ustach nie tak
delikatny pocałunek. Oparłem się o ścianę, by nie przewrócić się z wrażenia i
szczęścia jednocześnie. Zawsze przygnębiała mnie bliskość przyjaciela, w którym
byłem zakochany po uszy, jednak teraz…nie czułem żadnych złych emocji. Kiedy
nasze usta były złączone wszystko było takie nieistotne. Kris przyparł mnie do
ściany całym swoim ciałem. Nie mogłem zaprotestować, ale przecież nie chciałem.
Przez tak długi czas milczałem, a teraz on, mój Wu Fan, całuje mnie z własnej
woli. Oderwałem go od siebie na chwilę, by sprawdzić, czy to nie jest sen. Kris
rzeczywiście stał niebezpiecznie blisko mnie i teraz całował moją szyję,
wywołując u mnie ciche pojękiwania. Cały rok marzyłem o tej chwili, więc
chciałem się jej bezgranicznie oddać, zapamiętując każdy dotyk ust Krisa.
Jednak coś tu grubo nie pasowało. Tak bardzo chciałem poddać się emocjom i nie
zwracać na nic uwagi, jednak miałem świadomość tego, że gdybym nie przerwał
teraz Krisowi, to chciałbym tylko więcej i więcej. Otrząsając się z cudownych rozkoszy, chwyciłem pewnie
lewą rękę Ben Bena, która podciągała moją koszulkę, ukazując światu moje
mięśnie brzucha.
- Kris, co próbujesz zrobić?
Wu Fan przez chwilę patrzył mi w oczy, po czym szybko spuścił wzrok i
powiedział jakby nie swoim głosem.
- Ta suka…ona znalazła…sobie…innego.
Przerwy w jego wypowiedzi, spowodowane gwałtownymi wdechami powietrza,
dodatkowo sprawiały, że brzmiał żałośnie. Chwycił kurczowo moją koszulkę i nie
puszczając jej, zaczął cichutko szlochać. Nie chciałem patrzeć, jak Kris
płacze, więc przytuliłem go mocno i poklepałem po plecach.
- Ej, wszystko będzie dobrze, przecież…
Kris najwyraźniej nie chciał wiedzieć dlaczego wszystko będzie dobrze,
bo przerwał mi w połowie zdania.
- Może nawet lepiej…teraz możemy skupić się na sobie.
Moje serce chciało latać ze szczęścia, jednak ze wszystkich sił
starałem się tego po sobie nie pokazać. Nasze usta ponownie się złączyły. Tym
razem zignorowałem woń mocnego alkoholu zmieszaną z kiepskim tytoniem, i
zacząłem odwzajemniać pocałunek. Kris widocznie uznał to za zgodę na wszystko
inne. Uwiesił się na mojej szyi i wyszeptał:
- Zróbmy to.
W jednej chwili przestał być aż tak pijany i z dzikim wzrokiem chwycił moje przedramię. Zanim o cokolwiek spytałem,
zrobił krok w tył i pociągnął mnie w stronę znajdującego się za jego plecami
pokoju.
- Zaraz, co konkretnie chc…
Nie pozwolił mi nawet dokończyć zdania. Zdezorientowany znalazłem się w
sypialni Wu Fana, który stojąc naprzeciw mnie, zdejmował właśnie koszulkę.
Przełknąłem ślinę. Wow. Jego ciało… coś wspaniałego, uhm… Wydawało mi się, że bicie moje serca
odbijało się echem od ścian. Mój lider przygryzł dolną wargę i znacząco
spojrzał na moją koszulkę.
-Hm, teraz moja kolej?
Spytałem niewinnie, udając, że nie wiem, co Kris chce ze mną robić.
-Walić to.
Starszy uśmiechnął się szarmancko i dosłownie rzucił mną o łóżko. Chciałem
podeprzeć się łokciami, jednak Kris momentalnie znalazł się nade mną, nie
pozwalając mi się nawet ruszyć. I co teraz? Czekałem bez ruchu na jakieś
polecenie starszego. Kiedy patrzył na mnie w ten sposób, robiłem wszystko czego
tylko zażądał. Ułożył swoje dłonie na
moich ramionach, a ich ciepło czułem przez materiał koszulki. To było takie
przyjemne. Starszy położył się na mnie całym ciałem, szepcząc mi do ucha.
- Tak się cieszę, że tu jesteś. Pomożesz mi o niej zapomnieć.
Coś we mnie pękło. Miałem być tylko pocieszeniem po zerwaniu? Chciał
sobie poprawić humor szybkim numerkiem? Mógł iść do burdelu. Ja nie jestem
dziwką. Moja wewnętrza rozmowa chyba trwała trochę za długo, bo w czasie jej
trwania Wu Fan zaczął dobierać się do moich spodni. Chwyciłem jego rękę, a on
zupełnie się tym nie przejął i brutalnie przekręcił mnie na brzuch.
-Nie, przestań!
Teraz na prawdę dotarło do mnie o co w tym chodzi.
- Co jest? Jesteś moim przyjacielem, masz mi pomagać.
Kris szybko to wybełkotał i niezbyt delikatnie zdarł ze mnie spodnie.
- Ale nie w ten sposób! Kurwa!
Czułem na biodrach coraz mocniej zaciskające się ręce starszego.
- Słyszysz?! Puszczaj mnie!
Alkohol i fajki to nie najlepsze lekarstwo na złamane serce. A
wyruchanie najlepszego przyjaciela, który jest w nas zakochany to jeszcze
gorszy pomysł. Kris szarpał się ze mną,
wiedząc, że i tak wygra. Nie miałem na tyle siły, by go powstrzymać. Ręce
bolały mnie od wymachiwania, a usta zasłaniała mi ręka starszego, już nie tak
przyjemna. Jego ciężar sprawił, że kompletnie nie mogłem się poruszyć. Po kilku
minutach szarpaniny wiedziałem, że to i tak się stanie. Poczułem, że obaj
jesteśmy nadzy. Wszystko działo się niewyobrażalnie szybko. Jakiś nieznany mi dotąd ból przeszedł moje
ciało, napełniając moje oczy po brzegi łzami. Tak nie można… Czułem jak krew
pulsuje mi w skroniach. Przed oczami robiło się coraz ciemniej i nawet nie
miałem już sił walczyć z przyjacielem. Powoli traciłem świadomość tego, co się
dzieje, a Kris…
Um, ała. Nie byłem
w stanie powiedzieć nic więcej. Wstałem powoli z łóżka Krisa, czując jak z
każdym krokiem wszystkie mięśnie się napinają. Musiałem dużo szlochać przez
sen, bo na policzkach czułem zastygnięte ślady po słonych łzach. Wcale nie było
mi zimno, mimo to cały się trząsłem. Powoli się ubrałem i starając się nie
płakać więcej, wyszedłem na korytarz. Modliłem się, aby nikogo nie spotkać,
niestety los ostatnio naprawdę przestał mnie lubić.
- Tao, coś się stało?
Sehun spojrzał na mnie z troską i dotknął mojego ramienia, a ja
wzdrygnąłem się i szybko odsunąłem.
Szybko minąłem młodszego, żeby nie musieć patrzeć mu w oczy.
Zapominając o bolących mięśniach popędziłem do swojego pokoju. Zniknąłem za
drzwiami i po zamknięciu drzwi na klucz, upadłem bezwładnie na łóżko. Nie
pamiętam ile czasu płakałem, ale na pewno dłużej niż godzinę. Przynajmniej nikt
nie próbował do mnie wejść, bo z reguły o tak wczesnej porze członkowie jeszcze
śpią. Nie mogłem się pozbierać. Za dużo… Chciałbym, żeby moje serce krwawiło,
ale brutalnie zostało wczoraj wyrwane.
Spojrzałem na zdjęcie wiszące nad łóżkiem. W kąciku ust poczułem słoną łzę,
która spłynęła po policzku. To koniec.
Ze mną. Nie zdobędę się nawet na wymianę spojrzeń z Krisem, co dopiero jakąś
rozmowę. Myślenie o tym nic mi nie dało.
- Dobra, ruszaj dupę. Zrób coś ze sobą.
Próbowałem zmotywować moje wyniszczone do granic możliwości wewnętrzne
ja. Wstałem powoli, przebrałem się i użyłem sporej ilości korektora, by
zatuszować wory pod oczami. Mdliło mnie na samą myśl rozmowy z jakiś
człowiekiem. Wyszedłem z pokoju. Droga wolna. Za oknem było trochę chłodno,
więc ubrałem porządniejsze buty i skórzaną kurtkę, robiąc jak najmniej hałasu.
Miałem nadzieję, że przed budynkiem zaczerpnę odrobinę świeżego powietrza.
Powinienem przewidzieć, że nigdy rzeczy nie układają się po mojej myśli.
Otworzyłem drzwi na dole budynku i momentalnie miałem ochotę je zamknąć. Przy
schodach stała dziewczyna Krisa. Była dziewczyna. Na pewno mnie zauważyła, bo uśmiechała
się przyjaźnie. Nie mogłem już uciec, więc zacisnąłem pięści i rzuciłem luźno ‘Cześć’.
- Kris opowiadał Ci co się wczoraj stało?
Dźwięk przełykanej śliny odbił się echem w mojej głowie jak odgłos
kamienia wrzuconego do studni.
- Nie był skłonny do rozmowy.
Poczułem, że dłonie pocą mi się intensywnie.
- No tak, strasznie się upił. Powiedział, że sam nie pamięta, co robił.
Wydaje mu się, że zaraz po powrocie do domu poszedł spać. Dzwonił do mnie
teraz, chciał żebym przyszła, chyba chce przeprosić. Jak dobrze pójdzie znów
będziemy razem.
Uśmiechnęła się przyjaźnie nie mając pojęcia, co mi właśnie
powiedziała. To gwóźdź do mojej trumny.
- Muszę już iść, przepraszam.
Ukłoniłem się. Uśmiechnąłem się, obróciłem twarz, a z moich oczu znów
puścił się strumień wody. Za rogiem budynku, gdzie się zatrzymałem, było bardzo
spokojnie. Pociągnąłem kilka razy nosem i wziąłem głębszy oddech. Wyjąłem z
kieszeni telefon. To jedyne, co mogę w tej sytuacji zrobić. Wybrałem numer i
odczekałem chwilę po sygnale.
- Tu Huang. Musimy porozmawiać…
*************************
Umm, Tao… Od wczoraj go nie widziałem. Zaraz rano gdzieś wyszedł i
chyba wrócił jak już spałem. W poszukiwaniu przyjaciela zajrzałem do każdego
pomieszczenia w dormie, lecz nigdzie go nie znalazłem. Wychodząc z łazienki,
dostrzegłem Chanyeola, idącego już na śniadanie.
- Ej, Chanyeol! Nie widziałeś może Tao?
- Nie, sorki. Idziemy na śniadanie?
Kumpel złapał mnie za rękę i zaciągnął za sobą do jadalni. Nie mogłem
przestać myśleć o nieobecnej Pandzie, zaczynałem się martwić. Śniadanie zaczęliśmy
w jedenastu, a kilku członków spoglądało na mnie z naprawdę przerażającymi
minami. Średnio wiedziałem o co im chodzi, nie miałem czasu nad tym myśleć. Tao
był ważniejszy. Czułem, że nie dam rady więcej zjeść, więc wstałem grzecznie
dziękując i odniosłem talerz do kuchni. Kiedy stanąłem przy blacie, zobaczyłem,
że Sehun też odszedł od stołu i stoi teraz tuż za mną.
- To twoja wina.
Sehun patrzył na mnie wzrokiem, którym mógłby zabić. Naprawdę, aż
poczułem nieprzyjemny dreszcz.
- O co chodzi?
- To przez ciebie Tao nie wrócił do domu na noc.
Wytrzeszczyłem oczy.
- Nie wrócił…?
Sehun zacisnął pięści, wyglądając na mocno wkurzonego. Zrobił krok w
moją stronę, a ja odsunąłem się lekko czując się niezbyt pewnie w towarzystwie
zdenerwowanego Sehuna. Młodszy warknął cos pod nosem, po czym wyszedł szybko z
kuchni, mijając się z Suho w przejściu.
- Kris, chodź, menager chce z nami pogadać.
Skinąłem głową i poszedłem za liderem. Weszliśmy do
salonu, gdzie reszta zespołu siedziała na kanapach, a menager stał na środku ze
średnio zadowoloną miną. Zająłem miejsce obok Chanyeola, który jako jedyny nie
patrzył na mnie wzrokiem bazyliszka. Spojrzałem na Sehuna. Oczy miał lekko
zaczerwienione, jakby zbierało mu się na płacz. Atmosfera bynajmniej nie była
przyjemna.
- No cóż, mam nie najlepsze wieści.
- Coś z Tao?!
Krzyknąłem bezwiednie, zwracając na siebie uwagę wszystkich członków. Menager westchnął ciężko. O nie.
- Niestety. Do Exo dołączy ktoś z obecnych trainee, ponieważ…ummm…Tao
już do nas nie wróci. Huang z powodów osobistych odszedł z wytwórni.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuje za czytanie.
Hwaiting ~~